Czekoladowa Wenus cz.III
Data: 07.08.2024,
Autor: darjim, Źródło: Lol24
... motyle skrzydło muskał delikatnie różowe wargi sromowe. Pati objęła
nogami moją szyję. Jęknęła głośno.
Mój język tonął w jej intymnym soku. Był niczym fala tsunami. Lubrykant rozlał się po
języku uruchamiając kubki smakowe.
Miałem w ustach najprawdziwszą esencję kobiety. To była istna ambrozja, życiodajny
nektar. Spijałem łapczywie słodycz Patrycji. To był mój narkotyk, bez którego nie mogłem
już żyć.
Poranek nadal był w pełnym rozkwicie.
Leżałem na lewym boku trzymając głowę między nogami Patrycji. Usnąłem, z pewnością
usnąłem, ale kiedy otworzyłem oczy ujrzałem tuż przed nimi cipkę Pati. Był to jeden z
piękniejszych widoków. Poza otwarciem oczu nie uczyniłem żadnego innego ruchu. Pati
też chyba zapadła w sen. Jeśli o mnie chodzi to mógłbym tak już zostać aż do końca świata
albo mojego końca.
Sekundy leniwie mijały, a my trwaliśmy blisko siebie.
Dotknąłem językiem warg sromowych Pati. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Intymny śluz
zaschnął między jej wargami i stąd, myślę ta reakcja.
Niedługo później Pati poruszyła się i otworzyła oczy.
Poprawiłem się i ułożyłem twarzą przy twarzy.
- Mamy coś w planach? - spytała cicho.
- No nie wiem - zastanowiłem się chwilę - może najpierw wyjdziemy po prostu z łóżka...
- Chce ci się?
- Nie - moja reakcja była natychmiastowa - zbyt dobrze mi jest.
- Mnie też. Jak to się stało, że nie wpadliśmy na siebie wcześniej?
- Nie wiem, może dopiero teraz nadszedł nasz czas.
- ...
... I niech trwa, prawda?
- Prawda.
Poleżeliśmy jeszcze kilka minut i nadludzkim wysiłkiem zwlekliśmy się wreszcie. Kilka
jeszcze minut zabrała nam toaleta późno poranna i doprowadzenie się do względnego
porządku.
Zasiedliśmy do śniadania. Potem ja z pewną obawą włączyłem laptopa i komórkę. Tak jak
się spodziewałem były maile od kolegów z pracy, ale nawet nie musiałem ich otwierać,
aby domyślić się ich treści. Całość mieściła się w jednym pytaniu: "Czy pyknąłeś
Czekoladkę?". Podobnie jeśli chodzi o telefon. To samo pytanie zawarte w pięciu sms-ach i cztery powiadomienia, że "ktoś dzwonił".
Tylko jeden sms był normalny. Od Mamy. Pytała czy wpadnę na obiad.
Pokazałem wiadomości Patrycji.
- I co im odpiszesz? - spytała.
- Jak to co? Nic – odparłem, chociaż całemu światu chciałbym wykrzyczeć jaki to jestem
szczęśliwy - niech ich zżera niepewność.
A jeśli chodzi o sms od Mamy, to na śmierć zapomniałem do niej zadzwonić. Chciałem
zadzwonić i wymówić się grzecznie, ale nagle kolejna myśl walnęła mnie prosto w
makówkę.
- Może pójdziemy razem? - zaproponowałem.
- Może nie powinnam. Idź sam - Pati nie była przekonana na sto procent.
- Albo idziemy razem, albo nie idę wcale – zdecydowałem.
Po minie Patrycji widziałem, że tak naprawdę, to ma cholerną ochotę iść ze mną na obiad
do moich rodziców. Zadzwoniłem więc i powiedziałem, że wpadnę z przyjaciółką. Mama
bardzo się z tego ucieszyła.
Pozostało nam zagospodarować czas do ...