1. Uwagojad (nie)pospolity


    Data: 19.09.2024, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... zasięgiem.
    
    Bo dziewczynka, która siedzi przede mną to Ewa Biała i już za chwilę zostanie jedną z najpotężniejszych osób w Powiązkach.
    
    – ...a Teresa do mnie, że jestem zbyt grzeczna na drinka „Seks w wielkim mieście”. Jak ona mogła mi tak powiedzieć? I to w twarz! – gorączkuje się.
    
    Pochyla się do przodu i patrzy na mnie tymi pełnymi energii oczami, jakby każde kolejne wypowiadane przez nią zdanie detronizowało poprzednie w byciu najważniejszym na świecie. Uwielbia skupiać na sobie oczy i uszy innych. Jeśli ja jestem człowiekiem rozumnym, to ona jest podręcznikową przedstawicielką uwagojada pospolitego.
    
    – ...a ty co myślisz? Przecież wiesz jak jest – dodaje.
    
    Wiem. Jest zaręczona z Danielem Engelmannem, synem wspólnika w Biały&Engelmann, największej kancelarii prawniczej w mieście. Związek niewiele ma wspólnego z miłością („To pierwszy i ostatni raz, kiedy pozwalam komuś za mnie decydować!”). Po otrzymaniu dyplomów wezmą ślub (Ewa zatrzyma nazwisko) i dołączą do rodzinnego interesu, który coraz bardziej przypomina korporację. Daniel zostanie prawnikiem, a ona przejmie władzę nad firmą, do czego jest już przygotowywana..
    
    Do samego wesela będzie całe dnie przesiadywać na uczelni i w bibliotece, trzymając dziewictwo dla nieukochanego, którego na domiar złego uważa za geja.
    
    – Myślę, że Teresa nie powinna cię oceniać. – Widzę, że zdawkowa odpowiedź jest niewystarczająca, więc dodaję: – Na pewno nie miała nic złego na myśli. Może chciała cię trochę ...
    ... rozerwać.
    
    Wcale nie uważam, by to pierścionek i ambicje utrudniały jej lżejsze prowadzenie się. Przez pierwsze dwa lata w jej wynajętym mieszkaniu panowała zasada „Jeśli masz wacka, to wyprowadzka”. W końcu zostały tam same baby.
    
    – A ja uważam, że ma rację. Ten gamoń sobie tam piwkuje, zamiast się uczyć, a ja muszę być ta porządna. Trzeba coś z tym zrobić. – Zakłada ręce na wysokości piersi niby obrażona, jakby właśnie odkryła, że świat jest niesprawiedliwy.
    
    Chyba oczekuje, że coś powiem, ale nic mądrego nie przychodzi mi do głowy. Pochylam się nad resztkami gumowego kotleta. „U Boba” trzeba samemu przynieść sobie jedzenie, a po posiłku samemu odnieść naczynia w wyznaczone miejsce. Czasami najbardziej żałuję, że trzeba samemu zjeść.
    
    – Słuchaj, bo mam pewien pomysł. – Ewa kręci się na krześle podejrzanie niespokojna.
    
    Kiedy mówi „słuchaj”, oznacza to, że chce, bym słuchał, patrzył na nią i w ogóle zostawił wszystko, co robię. Przypomina mi o tym brudny wzorek podeszwy na moim bucie, efekt tego, że godzinę temu słuchałem tylko uszami. Musi jednak uzbroić się w cierpliwość, bo ja zbyt długo odkrajałem kąsek schabowego, by teraz go nie zjeść.
    
    – Zwż mn. – Ewa wypowiada to zdanie z taką prędkością, jakby na jego końcu rozdawali darmowe T-shirty.
    
    Natychmiast odwraca wzrok w stronę okna, a mnie przestaje interesować jedzenie.
    
    Choć jej kwestię pewnikiem pisał jakiś nastolatek, rozumiem ją bez problemu. Mój widelec spada na talerz. Hałas częściowo tłumi nabita na sztuciec ...
«1234...10»