Uwagojad (nie)pospolity
Data: 19.09.2024,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... jednym punkcie, choć aż prosi się o dodatkowe więzy w kolanach i łokciach. Z tyłu głowy słyszę jednak trzask jej kości, gdy na zajęciach integracyjnych musiała dotknąć stóp, stojąc na wyprostowanych nogach. Muszę się dostosować do jej możliwości.
– Nie jesteś w stanie uwolnić rąk ani nóg. Gdybym jednak cię tu zostawił, bez problemu zdołałabyś się podnieść i znaleźć coś ostrego do przecięcia sznurów. Dlatego teraz używam dodatkowej liny, by połączyć ręce z nogami. – Mówiąc to, jestem już w połowie roboty.
O ile wcześniej dawałem jej fory, tak tutaj wiążę ciasno. Jej nadgarstki znajdują się bardzo blisko kostek, wymuszając niewielkie uniesienie nóg lub tułowia. Nie jest to szczególny dyskomfort, a pozycja staje się bardziej ruchoma, ciekawsza.
Podnoszę się z klęczki siadam na kanapie, skąd mam najlepszy widok na półnagą dziewczynę. Nie jakąś tam dziewczynę, a moją Ewę. Ewę Białą! Aż prosi się, by przetrzeć oczy, tak nierealny jest to widok.
– W przeszłości w podobny sposób wiązano świnie – prowokuję.
– Ekstra… A poza tym jesteś głupi, że tłumaczyłeś mi wiązania. – Próbuje rękami wymacać słaby punkt w skupisku sznurów. – Teraz rozplączę to w dziesięć minut.
– Rozplątać to sobie możesz kabel od słuchawek – prycham. – I radzę ci uważać na słowa, bo za dalsze pyskówki przewiduję dodatkowe atrakcje.
– Uu… jaki groźny – mówi obniżonym głosem, przeznaczonym dla tych swoich głupich zaczepek.
Puszczam to mimo uszu.
Ewa walczy ze sznurami. Gdy szarpie nogami, ...
... unoszą się ręce i tułów, a gdy szarpie rękoma – unoszą się nogi. Tego pierwszego unika jak ognia, by nie odsłaniać sutków. Tak samo, jak przeturlania się na bok. Mocno ogranicza to pole manewru, ale i tak nie mogę jej odmówić hartu ducha.
Z pokoju obok roznosi się sygnał mojego telefonu.
– Nie mów, że nie wyciszyłeś… – Ewa jest wyraźnie zawiedziona.
– Przepraszam, ale to pilne.
Pędzę do pokoju i wyłączam dzwonek.
Tak. Nie, nie powiem jak się nazywa - mówię głośno. - Jest wyjątkowa. Nietuzinkowa, piękna. Krucha jak chlebek o szóstej rano i autentyczna jak własne odbicie w lustrze. Jeszcze nie miałem u siebie kogoś takiego, jak ona. Nie pokażę, bo nie robię dziś zdjęć. Nie, nie zrobię jej z ukrycia. Pozostaje ci zazdrość, ciulu.
Nigdy nie powiedziałbym „ciulu”, ale Ewa nie musi wiedzieć, że nie pobiegłem odebrać połączenia, a jedynie wyłączyć budzik ze zmienionym dzwonkiem.
Kiedy ponownie ją widzę, nie walczy już ze sznurami. Piegi wokół nosa chowają się w delikatnej czerwieni skóry. Nie wie, czy się wstydzić, czy triumfalnie uśmiechać z powodu zasłyszanej „rozmowy”, więc jej twarz wyraża wszystko po trochu.
– Ważny telefon… – Teraz już tylko się cieszy.
– Trochę ważny. – Wzruszam ramionami.
Pozwalam jej wygrać tę małą wymianę słów, bo prawdziwym zwycięzcą i tak jestem ja. Ten, kto rozumie, że żaden sznur nie spęta kobiety bardziej, niż celnie wymierzony komplement. Ten, kto widzi, jak Ewa podejmuje ważną decyzję.
– Amatorszczyzna, tak samo jak ...