-
Uwagojad (nie)pospolity
Data: 19.09.2024, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... te supełki! – dodaje wyzywająco. – Jeszcze jedno słowo… – ostrzegam. Właściwie, to zachęcam. – Zamknij się – mruczy pod nosem. Do tego się uśmiecha. Już nawet nie kryje się ze swoimi intencjami. To alkohol, czy efekt mojej porozumiewawczej zachęty? Nawet nie wie, że wpada w moje sidła. – Sama się o to prosiłaś. Zostawiam ją na raptem kilka sekund, bo mój kolejny ruch był już wcześniej zaplanowany. Wracam z cienkim sznureczkiem. Siadam przy jej stopach i obwiązuję paluchy. Nie czuję się fetyszystą, ale gdy patrzę na jej bezbronne stópki myślę, że mógłbym być. – O nie, o nie! – mówi zniżonym głosem. Dalej mnie drażni. – Co ja teraz zrobię? – Będziesz liczyć na głos do pięciu. – Wyciągam z ukrycia kolejne narzędzie. – Co to za kijek… – Ten kijek to trzcinka rattanowa. Jest elastyczna – Demonstracyjnie wyginam przed jej oczami – i cienka, dzięki czemu cała siła uderzenia kumuluje się w jednym miejscu. W skrócie: ciągnie. Licz. – Sam sobie licz. Pierwsze uderzenie wykonuję jak cipa i ledwo je poczuła. Wybrałem naprawdę bolesne narzędzie i muszę wyczuć jej próg bólu. Uderzenia wymierzam regularnie i z każdym kolejnym poprawiam siłę. Piąty raz jest na tyle mocny, że Ewa wyraźnie go odczuwa. – Miało być pięć! – protestuje po szóstym uderzeniu. – A ty miałaś liczyć. Teraz musisz zacząć od początku. – Wcale nie! Auu! Przy dziewiątym uderzeniu nie szczędzę siły. – Jeden – zaczyna liczyć. Gdy dolicza do pięciu, z ulgą przykłada ...
... głowę do dywanu. Wzdycha. Czas na odpoczynek planuję jednak dopiero zaraz. Kucam przed jej głową i przykładam trzcinkę do ust. – Złap. – Dotykałeś tym stóp! – Nie myjesz się? – Myję… – Mruży oczy w fałszywym gniewie. – Weź w zęby, inaczej czeka cię dziesięć razów. – A co ja, pies? Suka? Nigdy nie słyszałem w jej głosie takiego podniecenia. U mnie nie ma panów i suk. Jesteśmy równi, szanujemy się. Cała reszta to tylko droga do wspólnej satysfakcji. W jej głosie wyczuwam jednak coś, co nie pozwala mi kategorycznie zaprzeczyć. – Skoro tak mówisz. – Uśmiecham się. Przysuwam jej trzcinkę bliżej ust. Przygryza. Wstaję zadowolony i wyciągam dwa papierosy z paczki. Zostawiam ją samą i idę na balkon. Ewa od lat jest w związku z chłopakiem, który nie musiał jej zdobywać. Chłopakiem, który nie patrzy na nią męskim wzrokiem. Nie docenia. Myśli, że jedna róża w dzień kobiet wystarczy, by narzeczona czuła się kochaną kobietą. Ewa nie jest suką. Ma klasę i niepowtarzalny styl, ale chętnie suką zostaje. Bo lepiej być suką niż bezpłciowym człowieczkiem. Delektuję się dymkiem, chwaląc w myślach sprawną realizację planu. Zerkam przez szczelinkę w rolecie do środka mieszkania i widzę, że Ewa leży nieruchomo w wyznaczonej przez sznury pozycji i posłusznie trzyma w ustach narzędzie do wymierzania kar. Uśmiecha się, a ja wiem dlaczego. Bo znajduje się w świecie ograniczonym do jej związanego, półnagiego ciała, w którym jest piękna, komplementowana i w centrum ...