Uwagojad (nie)pospolity
Data: 19.09.2024,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... stanik.
Widok jej białego biustonosza jest niezwykle kojący. Dobrze wiedzieć, że jest ktoś bardziej bezrobotny ode mnie.
Poza tym Ewa ma płaski brzuch (nie mylić z wysportowanym) i bladą, gładką skórę. Nic, czego musiałaby się wstydzić.
Uśmiecha się do mnie kwaśno. Mam wrażenie, że szuka pomocy.
– Dobrze ci idzie – rzucam z braku laku.
Chyba działa, bo dziewczyna szybko radzi sobie ze spodniami. Natychmiast po ich ściągnięciu łączy patykowate nogi. Żałuję, że jej majtki tak dobrze wywiązują się z obowiązku zakrywania pośladków, bo widać tyle, co nic.
Przyszedł czas na pozbycie się biustonosza i tu sprawy się komplikują. Nerwowo pociera nadgarstki, drapie się piętą po kostce. Na jej zarumienionej twarzy mieszają się sprzeczne emocje. Na sesjach potrafię rozładować napięcie i modelki czują się komfortowo, ale ich nie muszę przekonywać do zdejmowania ubrań.
Kilka razy sięga dłońmi do zapięcia stanika, ale ten cały czas trzyma się na swoim miejscu.
– Nie dam rady! – Tupie nogą z bezsilności.
Nagle podchodzi do stołu i sięga po kieliszek. Zawartość wypija duszkiem. Wraca na miejsce i sprawnym ruchem zrzuca górną część bielizny. Siłą woli powstrzymuje ręce, by nie zakryć biustu i opiera je na biodrach. Odwraca wzrok i przymyka oczy, jakbym dzięki temu i ja nie mógł obejrzeć jej malutkich sutków.
Pokraczny striptiz wgniata mnie w kanapę. Guziczki ze złota zawsze będą cenniejsze od kilogramów aluminium. Albo silikonu.
– Jestem pod wrażeniem – mówię, ...
... po czym dodaję: – Połóż się wygodnie na brzuchu, na dywanie, a ja zaraz wrócę.
Znikam w łuku łączącym salon z miniaturowym korytarzem i kieruję się do pokoju, gdzie trzymam swój sprzęt. Odkładam na szafkę telefon. Naprędce przypominam sobie wcześniejsze ustalenia. Wiążę liną pochodzenia roślinnego, nie mogę kneblować ust (jaka szkoda!) i łapy przy sobie.
Kiedy wracam do salonu, Ewa leży we wskazanej pozycji. Jest na brzuchu i trzyma ręce wzdłuż tułowia. Nogi ma skrzyżowane w kostkach, co jasno informuje mnie o jej niepokoju. Rzucam na ziemię zwinięte fragmenty sznura, tak by mogła się im przyjrzeć.
– Słowo bezpieczeństwa, które wybrałaś to „papuga”. Możesz go użyć w dowolnym momencie, a ja natychmiast przestanę lub ruszę ci na pomoc. Wszystko jasne?
Pokiwała głową.
– Odpowiadaj pełnym zdaniem – pouczam.
– Tak, rozumiem.
– Najpierw zwiążę ci ręce.
Tłumaczę jej swoje ruchy, aby oswoiła się z nową sytuacją. Delikatnie chwytam ją za nadgarstki i łączę je ze sobą. Oplatam pierwszą warstwą liny, potem kolejną i kolejną. Dokładam dodatkowych starań, by lina nie wpijała się zbyt mocno w delikatną skórę. Skończywszy, unoszę lekko jej ręce, by sprawdzić, czy węzły spełniają swoją rolę. Ewa na własną rękę testuje sznury. Niewiele może zrobić.
– Przejdę do nóg. – Przesuwam się i łapię za kostkę. Z trudem powstrzymuję się, by nie pogładzić po łydce. – Wyprostuję je, a następnie zwiążę na dole.
Powtarzam to samo, co zrobiłem z rękami. Kończyny wiążę tylko w ...