Uwagojad (nie)pospolity
Data: 19.09.2024,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Batmana. Przypominam sobie, jak zapytana przez kogoś o to, gdzie kupiła bluzkę, zupełnie nie przejmując się swoim statusem, odpowiedziała, że w lumpeksie (nawet nie w second handzie!). Z jaką dumą powiedziała mi kiedyś, że „ona to ma”, mówiąc o modzie na thigh gap, czyli przerwie między udami.
W jakim świecie żyjemy, skoro nawet taka wspaniała dziewczyna musi sobie udowadniać, że nie jest szkaradą?
Sięgam po telefon i przeglądam w Internecie jej zdjęcia. Kiedyś poznałem dziewczynę, która twierdziła, że jest fotografem, ale jej portfolio ograniczało się do kiblowych samojebek, zawsze w tej samej pozie. Ewa jest inna, wrażliwa. By dokopać się do zdjęć z nią samą, muszę przewinąć masę piesków, ptaszków i drzewek. Gdzieniegdzie jest i ona.
Żadnych dzióbków, stania na palcach.
Wyszczerzona od ucha do ucha Ewa w zimowej czapce, pokazująca ten swój kieł. Ewa uchachana z półlitrową szklanką soku. Bose stopy na śniegu, oczywiście bez lakieru na paznokciach. Wreszcie Ewa z gęstymi i długimi po same biodra brunatnymi włosami, będącymi najwspanialszą manifestacją kobiecości, na jaką ją stać.
Nie mogłem uwierzyć, gdy miesiąc temu ścięła je na perukę dla jakiejś pani po nowotworze. Dotknęło mnie to osobiście, zupełnie jakby nie miała prawa tego zrobić bez mojej zgody.
Jedyna w swoim rodzaju. Autentyczna. Nieświadoma swojej urody. Marzenie każdego fotografa.
– Mam nadzieję, że chociaż posprzątałeś – mówi, gdy o osiemnastej pięć otwieram jej drzwi.
Nie czeka ...
... na zaproszenie i przeciska się obok mnie do środka. Zdejmuje płaszczyk i sama trafia do salonu. Przechodzi przez duży dywan, mija niewielki stolik i opada na sofę.
– Cześć. – Zwracam uwagę, że nawet się nie przywitała.
– No cześć – mówi pod nosem. – Chcesz mnie poczęstować? – Wskazuje na butelkę wina, stojącą dumnie na komodzie i proszącą, by ją otworzyć.
Nic dziwnego, w końcu kosztowała trzydzieści złotych.
Jestem nieco zaskoczony, ale przystaję na to. Przynoszę dwa kieliszki i nalewam do połowy. Ewa jakby traci zainteresowanie trunkiem, bo odstawia kieliszek po siorbnięciu może ćwierć łyczka. Nie spotkaliśmy się, żeby pić, ale nie ponaglam jej.
– Słuchaj, Grzesiek. Nie przyszłam tu, żeby pogadać.
Jak zwykle krok przede mną.
– Zacznij, kiedy tylko będziesz gotowa.
Długo myśli, wpatrzona w martwy punkt za oknem. Wreszcie podnosi się ciężko i podchodzi do nagiej ściany. Bierze głęboki wdech, niczym lekkoatletka przed swoją próbą, a następnie zdejmuje skarpetki.
Zawsze coś.
– Tutaj może być? – pyta.
– Tak.
– Gdzie odkładać rzeczy?
– Możesz je kłaść przy komodzie.
Doskonale wiem, co robi. Próbuje zagadać stres. Przyglądam się jej z coraz większym zaciekawieniem. Od jej w pełni ubranego, skulonego ciała nie oderwałaby mnie teraz żadna tancerka na rurze.
Drepcze w miejscu, nie wiedząc co począć. Mija sporo czasu, zanim zbiera w sobie dostatecznie dużo odwagi, by zdjąć sweter. Gdy ten spada na podłogę, Ewa natychmiast zakrywa ręką ...