1. Saga o gwiezdnej kobiecie, czyli wyznanie z historią w tle (niewykorzystana scena)


    Data: 30.10.2024, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... bramę razem z futryną, roznosząc ją w drzazgi na podwórzu.
    
    *
    
    Dopiero w nocnym pociągu do Warszawy zdołałam uspokoić się na tyle, by zacząć znów logicznie myśleć. I niewiele ponadto. Wciąż blada, roztrzęsiona i do tego jeszcze niewyspana zeszłam peron, okazałam papiery do kontroli i… właściwie nie bardzo wiedziałam, co dalej. Miałam najpotrzebniejsze rzeczy w spakowanej naprędce walizce, kopertę z pieniędzmi i nawet kilka złotych monet na czarną godzinę. No i słowo Rojzy, po którą czym prędzej wówczas pobiegłam i która po obejrzeniu miejsca niedoszłej na szczęście zbrodni przyrzekła, że wszystko zatuszuje. Pod warunkiem, że zniknę. Od razu.
    
    Pierwszą myślą było udanie się do byłego już rodzinnego domu, jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu, bo co niby miałabym obchodzić jego obecnych właścicieli? Później rozważyłam wizytę u dalszych krewnych, lecz wiedziałam aż za dobrze, jak zszarganą miałam u nich reputację, więc tym bardziej odpuściłam. Trzecią opcją była natomiast Halszka. Tak, ta Halszka. Musiałam tylko i aż dotrzeć na przedmieścia.
    
    Ku memu miłemu zaskoczeniu jej dom wciąż stał, a gdy tylko zapukałam w znajome drzwi, ujrzałam w nich tę samą piękność… tyle że nie. Co prawda nie była ona okazem nędzy i rozpaczy pokroju Anieli, lecz od razu zauważyłam, że najlepsze lata miała za sobą. Odgarnęła już nie ogniście rude, a poprzetykane zbyt wczesną siwizną pasmo z twarzy, zmrużyła otoczone zmarszczkami oczy i z wrażenia zaniemówiła. Ba, żeby tylko. Teatralnie ...
    ... przysłoniła usta, wykrzyknęła „matkoboskaestellatyżyjeszjaktywyglądasz” i aż odskoczyła od progu.
    
    Na kolejne już moje szczęście strach szybko ustąpił miejsca ciekawości i nim się zorientowałam, zostałam przyjęta z najwyższymi honorami, nakarmiona i wypytana o koleje życiowe. No i wydotykana. Halszka brała w palce moje włosy, gładziła mnie po policzkach i dłoniach czy nawet obejmowała w talii, jakby nie dowierzając, czy to, co widzi, jest prawdziwe. Na szczęście nie pytała o szczegóły, więc i ja nie musiałam ją okłamywać, dlaczego wyglądałam tak, a nie inaczej. Jakbym jeszcze sama to wiedziała…
    
    Wkrótce siedziałam przy jednym stole z Halszką, jej mężem i dwiema córkami. Mało tego: miałam co zjeść i nawet gdzie się przespać. Oczywiście od razu zaznaczyłam, że nie chcę niczego za darmo, jednak usłyszałam tylko, że „od bratanicy najlepszej przyjaciółki ze szkoły” nikt pieniędzy nie weźmie. A skoro tak, nie miałam zamiaru się kłócić, tylko podziękowałam za wszystko i udałam się wraz z panią domu na poddasze, by przygotować prowizoryczne posłanie.
    
    Było grubo po północy, gdy zbudziły mnie ciche stąpnięcia. Nerwowy oddech i tłukące się w piersi serce. Nie musiałam nawet zapalać świeczki – blask księżyca wystarczał mi aż nadto, by widzieć Halszkę, która przysiadła na krzesełku na tyle blisko, byśmy się słyszały nawet szepty. I jednocześnie na tyle daleko, bym nie mogła jej sięgnąć nawet wyciągniętą ręką, co może sprawiło mi pewną przykrość, lecz przecież było jedynie wyrazem ...
«1234...8»