O królewnie, która nie mogła spać (część 7)
Data: 09.01.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... dwóch stron, północnej i zachodniej, otaczały go ściany pałacu, wzdłuż których biegły trzy kondygnacje krużganków. Ich szerokie korytarze, podparte rzeźbionymi kolumnami otwierały się arkadami w stronę dziedzińca. Pozostałe jego ściany stanowił majestatyczny mur zamku wysokiego, w którym znajdowała się potężna brama wewnętrzna, prowadząca na zatłoczoną główną ulicę miasta. Skrzydła bramy, przy których stało dwóch strażników, były szeroko otwarte, ale opuszczona żelazna krata broniła wstępu mieszkańcom miasta. Jedynie niewielka grupka stojących najbliżej mogła swobodnie przyglądać się procesowi. Wśród nich Roberto zobaczył przerażone spojrzenia rodziców. Elena trzymała się kurczowo grubych, żelaznych prętów, a Manuel stał tuż za nią z grobową miną. Mimo bólu, jaki poczuł w sercu, młody mężczyzna uśmiechnął się do nich i chciał pomachać, ale Diego złapał go za rękę.
— Nie radzę — warknął. — Mam rozkaz obciąć ci rękę przy każdej próbie rzucenia czaru.
Stajenny prychnął i pokręcił głową z niedowierzaniem. Niedorzeczność oskarżenia niemal go śmieszyła. W lochu miał dużo czasu na rozmyślania. Od początku pogodził się z tym, że zostanie skazany, ale przecież nie za czarną magię. Wiedział, że zasłużył na śmierć już samym przyprowadzeniem królewny do stajni. Drugi raz zasłużył na wyrok, kiedy skorzystała z jego rady, by samemu sprawić sobie przyjemność, co skończyło się uśpieniem całego królestwa. Jego trzeci i największy grzech to oczywiście sposób, w jaki obudził Blankę. ...
... Każdy z pocałunków był wart najwyższej kary. A przecież dopuścił się czegoś znacznie gorszego! Za zanurzenie ust w wilgoci jej rozwartego owocu to pewnie i tysiąc śmierci byłoby dla niego za mało.
Zbliżał się do niskiego, drewnianego podwyższenia, na którym obok masywnego pieńka stał barczysty mężczyzna w czarnym kapturze, trzymający potężny topór. Na jego widok Roberto przeszył strach. Zaskoczyło go to, bo wydawało mu się, że pogodził się ze śmiercią. Serce zabiło mocniej, w gardle zrobiło się nagle sucho i z trudem przełknął ślinę.
Za katem, tuż obok otoczonej strażnikami platformy stała długa ława, na której siedziało ośmiu starszych mężczyzn w bogatych strojach i czerwonych płaszczach. Na ich ogromnych, futrzanych kołnierzach lśniły grube złote łańcuchy. W krużgankach siedział niemal cały dwór, a przynajmniej takie miał wrażenie stajenny, kiedy patrzył na dziesiątki barwnych postaci na dwóch wyższych kondygnacjach. Roberto odetchnął głęboko, próbując się uspokoić.
Najważniejsze, że ona jest już bezpieczna — pomyślał, szukając królewny wśród kolorowych sukien na balkonach.
Ta myśl przynosiła mu otuchę. Serce jednak biło mu coraz mocniej, kiedy po raz kolejny przebiegał wzrokiem po twarzach zgromadzonych. W końcu opuścił głowę i zmarszczył brwi.
Nie przyszła — stwierdził ze smutkiem. Pewnie w końcu zrozumiała, że obrona nie ma sensu.
W jego sercu pełnym strachu pojawił się ból. Poczuł się bardzo samotny. W tym momencie przez gwar rozmów przedarł się potężny ...