Sek(s)rety Pandory (część 4)
Data: 18.07.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... o jedno słowo dziwak za dużo.
– Już idę bracie – odparła mu łagodnie Kiri i ponownie mogła dostrzec na jego twarzy duże rozczarowanie.
Marui wodza było największe i tak jak reszta, przymocowane było do korzeni drzew namorzynowych. Znajdowało się najbliżej morza, otoczone od strony lądu innymi domostwami. Jake mimo zapewnień Tonowari, wciąż czuł się nieswojo, zwłaszcza w towarzystwie Ronal. Trzymała ona na kolanach, swoją dwuletnią córkę Tisu. Mając zdjęty napierśnik, karmiła ją piersią. Jego syn mógł mówić o wielkim szczęściu, że nie został wygnany lub co gorsza, zabity. Plemiona były różne i różnie podchodzono do takich wydarzeń. Neytiri ostrzegała swego partnera, żeby do liderów klanu, podchodzić z szacunkiem. Bez względu na to, jakim statusem dysponuje wśród Na'vi.
– Jak chcecie pokonać Ludzi Nieba? – zapytał Tonowari, biorąc w dłoń małże, która dopiero co się otworzyła pod wpływem ciepła paleniska.
– Ludzie mają swoją liderkę, ale bez niej, będą mniej chętni do walki – odpowiedział Jake, biorąc porcję dla siebie. – Tak z grubsza wygląda mój plan. Nie wiem tylko, jak ją wywabić z tej kamiennej nory.
– Sama zabiję kobietę, która jest odpowiedzialna za śmierć mojego syna – odparła wprost Neytiri i wyciągnęła swój nóż, który mienił się odcieniami błękitu w płomieniach ognia. – Wykroję jej serce!
– Tuk idź i pobaw się z Ilu – Jake zwrócił się do swej najmłodszej córki. – To nie rozmowy dla dzieci.
– Dobrze sempul – dwunastolatka zerwała się na nogi i w ...
... podskokach, pobiegła do obszaru, gdzie kręciła się para zwierząt.
– Powinna wiedzieć, co się robi z Ludźmi Nieba – powiedziała Ronal, kiedy nastolatki już nie było.
– Ma rację Jake – odezwała się Neytiri, która schowała nóż do skórzanej pochwy z boku uda, choć raz zgadzając się z drugą kobietą.
– Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy? – Jake spojrzał pytająco w stronę swej partnerki.
– Kiedy przyjdzie czas, będzie musiała sama polować i zabijać – Neytiri położyła dłoń na jego udzie. – To obowiązek każdego Na'vi i wiesz o tym dobrze, mój Jake.
– Mam nadzieję, że ta chwila nastąpi, jak najpóźniej – lekko się uśmiechnął w kierunku swej partnerki, bo oczami wyobraźni, widział Tuk z ociekającym krwią nożem.
Nastolatkowie zebrali się w chacie syna wodza, gdzie na uniesionym blacie z kamienia, smażyły się wypatroszone ryby. Żołądek Kiri zaczął burczeć, przypominając sobie, że jeszcze nic nie jadła. Nie uszło to uwadze Aonunga, który podał jej pierwszy gotowy kawałek. Trzymając ciepło rybę w liściu z algi, ugryzła pierwszy kawałek i westchnęła. Zaczęła żuć, czując lekko ostrawy smak, przyprawionego filetu szczyptą soli i pieprzu. Może Aonung był dupkiem, ale za to potrafił świetnie przyrządzać potrawy z morza. Jego siostra Tsireya, trzymając w ręku swoją porcję, palcami wyskubywała małe fragmenty między ościami. Lo'ak za bardzo nie był głodny, toteż wziął dwie małże.
– Niedawno Lo'ak znalazł największą perłę, jaką w życiu widziałem – Aonung sięgnął po czarkę, którą ...