Sek(s)rety Pandory (część 4)
Data: 18.07.2025,
Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... sam wódz podawał czarkę z alkoholem.
Jake wraz ze swoją partnerką, siedzieli z tyłu na zwalonym pniu, popijając trunek ze sfermentowanych dzikich jagód. Jasnożółty napój był w smaku lekko cierpki i działał bardzo pobudzająco. Wypity w dużych ilościach, znacznie wzmagał libido u mężczyzn. Nic więc dziwnego, że Neytiri często prosiła o dolewkę dla swojego partnera. Młoda kobieta zajmująca się rozdawaniem trunku, któryś raz kolei napełniała jego miseczkę.
– Wiesz, że po tym, będę musiał cię zgwałcić – odparł Jake do swej partnerki, wcale nie uważając na to, co mówi.
– Wiem – rozejrzała się, a widząc, że nikt nie zwraca na nich uwagi, wsunęła dłoń pod jego przepaskę i mruknęła mu do ucha. – Moje usta są do twojej dyspozycji, ale jeśli chcesz czegoś więcej, musisz się postarać.
Neytiri filigranowo się uśmiechnęła i odstawiła swoją czarkę na pień. Cofnęła swoją dłoń od jego pachwiny i wstała, udając się w kierunku zgromadzonych członków plemienia wokół ogromnego płonącego stosu. Kołysała przy tym seksownie biodrami oraz swym zakręconym ogonem. Obróciła się i spojrzała przez ramię. Dostrzegła tworzący się namiot u swego partnera i błysk ognia w jego oczach.
Gdy oficjalne występy już się zakończyły, przyszła kolej na zabawę dla reszty mieszkańców nadmorskiej wioski. Zmienił się rytm bębnów na znacznie szybszy. Każdy, kto miał ochotę i partnera, mógł dołączyć do tej orgii krzyków i dzikiej muzyki. Podniecenie unosiło się w powietrzu, a niektórzy już zaczęli kopulować ...
... na skraju wioski. Było kilka całujących się par kobiet, a nawet mężczyzn. Samotna Neytiri, znajdowała się pośród ocierających biodrami osobników różnej płci, czekając na swego wielkiego jeźdźca.
Ten wyłonił się z cienia, niczym wielki czerwony ptak, gotowy do ataku na swą ofiarę. Była na ten moment bezpieczna, gdyż oddzielał ich kilkumetrowy słup ognia. Między jęzorami płomieni, widzieli swoje twarze. Dostrzegając, że się zbliżał, przyśpieszyła swego kroku, wciąż utrzymując dystans. Nie była taka łatwa, jak ktoś mógłby sądzić.
Jedna z par, zasłoniła mu na chwilę widok, a wtedy ona jakby się rozpłynęła. Rozejrzał się, a nawet obiegł wokół płonący stos. Nie było jej nigdzie i nie wiadomo, gdzie mogła się udać. Chodząc po skraju obozu, spotkał Tuktirey, która siedziała w kółku z innymi dzieciakami. Bawili się z częściowo oswojonym białym Riti. Ten innej niż zwykle barwy nietoperz, żył na terenach nadmorskim w pobliżu wiosek. Skuszone odpadkami z ryb, zbliżały się do ludzi.
– Nie widziałaś sa'nok? – zapytał Jake, rozglądając się wokół.
– Nikomu nie kazała mówić, że idzie pływać – odwróciła się i wskazała palcem na oświetloną błękitem plażę.
– Dobrze, nikomu nie powiem – mówiąc półszeptem, przyłożył palec do ust. – Muszę się tylko upewnić, że jest bezpieczna.
Jake zostawił swoją córkę, której uwaga szybko przeniosła się do zwierzęcia i próbami pogłaskania go po grzbiecie, unikając przy tym ugryzienia. Spojrzał jeszcze raz przez ramię i upewnił się, że Tuk za nim ...