1. Sek(s)rety Pandory (część 4)


    Data: 18.07.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... która docierała do brzegu, mieniła się jaskrawym błękitem. Małe stworzenia unosząc się tuż przy powierzchni, tworzyły gwiezdny spektakl. Przypominało to odbicie nieba, tylko że tu konstelacje były na wyciągnięcie ręki.
    
    Kiri idąc wzdłuż brzegu plaży, obserwowała rozświetlanie się wody, gdy omywała jej bose stopy. Olbrzymi Polifem wysiał nisko nad morzem, rzucając na nią trochę błękitnego światła. Spojrzała w górę, a niebo było tak przejrzyste, że można było dostrzec najdalsze galaktyki. Ten widok, jak zawsze zapierał dech w piersiach. Z uchylonymi ustami, podziwiała nieboskłon tak inny niż na Ziemi. Nie zwracała uwagi, gdzie stawiała swoje kroki, bo przed sobą miała tylko plaże i morze. Niemal zatonęła w swym myślach, rozważając nad pięknem otaczającej jej przyrody.
    
    Szła tak długo, aż znalazła się na środku zatoki. Odgłosy wioski niemal ucichły, a do jej uszów docierał tylko szum fal, rozbijających się daleko od brzegu. Rozejrzała się zdezorientowana, gdy odkryła, że właśnie stąpała po wodzie. Zamrugała oczami, jakby nie wierząc, co właśnie widzi. Widziała pod sobą, przepływające ławice różnokolorowych zwierząt. Zarówno małych złotych rybek, jak i płaszczko podobnych stworzeń. Do tego przepiękny, majestatyczny widok bioluminescencyjnej wodnej roślinności, poruszanej słabymi podmorskimi prądami. Nie mogła tego pojąć, jak jest to możliwe, że nie tonie. Wtedy uświadomiła sobie, że to mógł być jeden z darów od Eywy.
    
    Zaczęła iść dalej coraz dalej w głąb morza, czując ...
    ... wilgoć pod stopami, a jednocześnie doświadczając stabilności podłoża. Uśmiechnęła się, gdy małe złote stworzenia zaczęły łaskotać palce u jej stóp. Przykucnęła i zanurzyła rękę, aż po nadgarstek w krystalicznie czystej wodzie. Jeszcze czegoś takiego nigdy nie doświadczyła. Stojąc na przeźroczystej tafli, mogła dłonią zmącić jej powierzchnie. Wstała i zaczęła zmierzać w kierunku wiszącego nad horyzontem Polifema. Była już tak daleko od brzegu, że ledwo go dostrzegała. Z tej odległości, świetlna iluminacja wody, zlewała się z bioluminescencją lasu. Musiała zacząć wracać, zanim całkowicie straci orientację. Miała przy tym nadzieję, że nikogo nie będzie w pobliżu, gdy będzie schodzić z morza.
    
    W Metkayina trwała wieczorna zabawa przy ognisku, rozpalonym na wąskim brzegu plaży. Większość mieszkańców siedziała na olbrzymich korzeniach drzew namorzynowych. Niektóre z par, jak Lo'ak i Tsireya, znajdowali się w błękitno-brązowych łodziach. Z dala obserwowali tańce i okrzyki młodych wojowników przy akompaniamencie bębnów. Męska część trzymała w ręku dzidę i pohukiwali, a co kilka kroków wokół paleniska, uderzali trzonkiem o ziemię. Kobiety również dołączały do męskiego grona, przyozdobione w imitację płetw na swym plecach, naśladowały podwodne zwierzęta.
    
    Jeszcze więcej gałęzi dołożono do ognia, aż płomienie sięgały do kilku metrów w górę. Wtedy też dla najbardziej odważnych, urządzono skoki przez palenisko. Najczęściej byli to młodzi wojownicy, chcący się wykazać. Tym którym się udało, ...
«12...678...11»