Ogień i woda (Sługa płomieni 4)
Data: 07.03.2019,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... się na czas, ale zajęty obroną nie zdołał wyprowadzić żadnego ataku. Drugie starcie wypadło znacznie gorzej. Tym razem starał się trafić w tarczę ze znakiem Sokoła i zdołał musnąć ją grotem, rywal ustawił jednak puklerz od takim kątem, że cios ześlizgnął się po jego powierzchni. Książę piratów poprowadził natomiast włócznię w taki sposób, że drzewce przeczesało pióra zdobiące hełm adwersarza. Nie ulegało wątpliwości, że gdyby tylko zechciał, sięgnąłby grotem nieco niżej, zapewne kończąc w ten sposób pojedynek. Odjeżdżając, ukłonił się znacząco i zebrał burzliwe oklaski nagradzające ten zręczny wyczyn. Wyglądało na to, że bawi się z przeciwnikiem. Ku zdziwieniu rywala, przy kolejnej szarży nie próbował jednak żadnych sztuczek, zdecydował się natomiast przyjąć obustronne uderzenie włóczni w środek dzierżonych pewnie tarcz. Drzewce połamały się, a obydwaj jeźdźcy zachwiali w siodłach. Rodmund miał najwidoczniej jakieś kłopoty i starając się opanować wierzchowca rozluźnił uchwyt dłoni na imaczu. Po chwili jego puklerz spadł na ziemię. Przegrał! Przyjął to z wdziękiem i godnością, skłaniając się dwornie damom oraz przeciwnikowi, przez wszystkich nagrodzony za ten gest brawami.
Przyszła teraz kolej na rozstrzygające starcie Niedźwiedzia i Płomienia. Przemknęła mu przez głowę myśl, czy aby Robert ponownie nie użyje ostrej broni? Chyba jednak tym razem nie ośmieliłby się na coś takiego? Tym niemniej, odczuwał niepokój. Pani Rianna zapewne także, z trudem zachowywała bowiem na ...
... swoim honorowym miejscu pozory opanowania. Z całkowitym spokojem przypatrywała się natomiast zawodom diuszesa. Cóż jednak miała do stracenia? Tylko tytuł Królowej Urody i Miłości. Znienawidził ją za ten spokój. Pomyślał zarazem, że małżonka życzy mu szczerze zwycięstwa i obawia się o niego, pomimo deklaracji Krótkonogiego w sprawie wyboru Królowej, podczas gdy Serenie los jej własnego rycerza wydaje się obojętny. Potem nie miał już czasu na podobne rozważania, przeciwnicy ruszyli bowiem na siebie. Wobec okazanej wielokrotnie siły i gwałtowności Roberta nie zamierzał wdawać się w jakieś skomplikowane manewry. Przyjął odpowiednią pozycję, ustawił tarczę pod najlepszym możliwym kątem i starał się skierować własną włócznię w puklerz wroga. Trudno było bowiem w inny sposób potraktować księcia Krótkonogiego. Ten również dążył do zdecydowanego, bezpośredniego starcia. Zderzenie wstrząsnęło rywalami, nie okazało się jednak aż tak silne, jak tego oczekiwał. Obydwaj połamali włócznie, ale żaden nie spadł z konia. On sam ani przez chwilę nie poczuł nawet takiego zagrożenia. Czyżby Robert popełnił jakiś błąd i nie nabrał odpowiedniej szybkości? Może miał niespodziewane trudności z powodowaniem rumakiem, co dało się już chyba zauważyć w poprzednim pojedynku? Wyczuwając własną szansę, postanowił raz jeszcze przyjąć najprostszą taktykę frontalnego zderzenia, z tą różnicą, że teraz sam zamierzał zaatakować z pełną siłą i prędkością. Rozpędził wierzchowca, widząc z narastającą wiarą w sukces, iż ...