Ogień i woda (Sługa płomieni 4)
Data: 07.03.2019,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... twarz twoją rzekomą zdradę oraz udział w jej intrygach, ale to wyznałeś już wcześniej.
- Ale przecież gdyby dux dowiedział się o tej schadzce z Rodmundem...
- Sądze, mój mężu, że akurat w tej sprawie dostojna diuszesa niczym nie ryzykuje. Dux Enrico wie o wszystkim, a przynajmniej o wizytach żony „Pod Pełnym Kielichem”.
- Co takiego?
- Pomyśl. Od pięciu lat są po ślubie i nadal nie mają dzieci. A Enrico stracił niedawno jedynego syna i z pewnością pragnie doczekać się nowego następcy. Nie jest już najmłodszy i może mieć z tym kłopoty. Narodziny potomka okazałyby się też korzystne dla stabilności interesów Laguny.
- Ale Rodmund? Pirat nękający ich handel?
- To przystojny, silny i niegłupi mężczyzna. Enrico z pewnością wolałby widzieć w roli ojca swego następcy obcego księcia niż jakiegoś służącego czy, co gorsza, miejscowego wielmożę, który mógłby przejawiać zbyt wygórowane ambicje. Do kogo miała się więc zwrócić nieszczęsna diuszesa? Do starego i wiernego małżonce Rajmunda? Czy też może do gburowatego Niedźwiedzia, którego dyskrecja pozostawia wiele do życzenia... Skoro ty sam odmówiłeś, mój panie?
- Ale mimo wszystko... Nigdy nie zrozumiem kobiet...
- Bardziej zastanawia mnie coś innego... Ona z pewnością knuje coś więcej niż tylko potajemne poczęcie następcy duxa. Rzucała niedwuznaczne groźby.
- Teraz i tak się tego nie dowiemy.
- Ale możemy spróbować. W takim miejscu jak to z pewnością da się wiele zdziałać, mając sakiewkę ze złotem. ...
... Chciałabym zobaczyć i usłyszeć, co wydarzy się w tej tajemniczej komnacie. Wezwij zarządcę tego przybytku, Bastianie.
- Zdejmij jednak najpierw tę różę, Królowo.
Zajęło to chwilę, ale w końcu pojawił się przy ich stole starszy wiekiem mężczyzna o nienagannych manierach.
- Czego sobie życzycie, wielmożni państwo?
- Czy Złota Komnata jest zajęta tego wieczoru? - Przejął prowadzenie rozmowy.
- Niestety, już ją wynajęto, panie. Będzie jednak wolna jutro.
- Nie o to nam chodzi. Wiemy, że przybyli tu dzisiaj pewni szlachetnie urodzeni goście. Chcemy dyskretnie ujrzeć, czym się tam zajmują. - Ukradkiem położył na stole brzęczący, pękaty mieszek.
- Obawiam się, że to niemożliwe, panie – odparł zimno właściciel.
- Myślę, że za chwilę zmienisz zdanie, gospodarzu.
- Ta sakiewka nie ma w tej sprawie żadnego znaczenia, choćbyś wypchał ją bizantami.
- Istotnie, znajdziesz tam złote bizanty. Twoja uczciwość przynosi ci zaszczyt, karczmarzu. Spójrz jednak na to.
Ujął dłoń Rianny i ukazał rozmówcy tkwiący na palcu żony pierścień duxa z podobizną lwa. Nie zdjęła go jeszcze po wizycie na Wyspie Szklarzy. Dotykając obręczy wyczuł drobną skazę, jedna z tylnych łap drapieżnika okazała się ukruszona.
- Czy muszę tłumaczyć, kim jesteśmy i w czyjej służbie tu przybywamy?
- Wybacz, panie. Ty także, szlachetna pani. - W głosie gospodarza dało się usłyszeć strach. - Nie mogłem przecież wiedzieć...
- Istotnie, nie mogłeś. Inaczej to my sami nie bylibyśmy godni służby, ...