Inwestor - odcinek siódmy - ostatni.
Data: 10.03.2019,
Autor: AnnaKowalska, Źródło: Lol24
Iza obudziła się w łóżku sama. Leżała sobie chwilkę delektując się stanem „nic nie muszę” i „wczoraj przetrwałam”. Ale namieszał jej ten Paweł niemiłosiernie. Ważne, że dzisiaj wraca do normalności. Oboje wracają. Do sypialni wszedł Paweł. W szarych dresach, z mokrymi włosami, pachnący i uśmiechnięty.
- Cześć.
- Cześć. Od dawna nie śpisz?
- Z godzinkę. Może ponad. Byłem na basenie. Co tam?
- Jestem głodna.
- Nareszcie!
Paweł wyszedł. Chwilę go nie było po czym wrócił z krótką komendą:
- Wstawaj. Odziej się w coś, zaraz będzie śniadanie.
I poszedł sobie. Iza nie miała swoich rzeczy. Założyła więc hotelowy szlafrok i opuściła sypialnie. Zaliczyła toaletę i dołączyła do niego na tarasie. Śniadanie już było. Obok Pawła nakrycia stała szklanka z połową napoju cytrynowego. Wskazał go jej bez słowa. Kiedy usiadła obok niego zaczął przestawiać talerze.
- Mam dla ciebie coś specjalnego.
Paweł postawił przed nią omlet z krewetkami. W kształcie serca.
- Ze specjalną dedykacją od szefa kuchni.
- Coś ty mu nagadał?!
- Nic takiego. Powiedziałem, że robisz świetny omlet z krewetkami i byłoby ci bardzo miło, gdyby raz ktoś zrobił go tobie.
- Nie powiedziałeś tak.
- No pewnie, że nie. Powiedziałem, że wczoraj narozrabiałem i muszę przeprosić, od razu się zgodził. Faceci są prości. Ten kształt to jego inwencja twórcza. Chyba próbował mi pomóc.
Iza nie zgadzała się z tym twierdzeniem. No na pewno nie w pełni. Może są i prości faceci, ale są i ...
... tacy. Tu spojrzała na Pawła i uśmiechnęła się do niego oczami. Pochyliła się nad talerzem i dalej z zapałem pałaszowała śniadanie. Omlet zniknął w mgnieniu oka. Wypiła szklankę soku pomarańczowego. Wzięła grzankę, posmarowała masłem i ułożyła na niej piramidę żywieniową. Ledwie mogła zmieścić ją w ustach. Paweł z lubością obserwował jej poczynania przy stole. Nawet apetizer nie był jej dzisiaj potrzebny. Kiedy posprzątała z talerza wszystko to, co nie mieściło się do jej buzi i w trakcie konsumpcji spadało, spojrzała na Pawła i wydukała:
- Chyba muszę uzupełnić sporo kalorii.
- Uzupełniaj, uzupełniaj.
- Będą mi potrzebne?
- Ty studentka, do życia generalnie są potrzebne.
- Pytałam czy szykujesz jakieś pasy, sznurki, kulki, tak przed odjazdem.
- Nie.
Odrobinę ją to chyba rozczarowało. Nie była jednak pewna, czy prawidłowo rozszyfrowała to dziwne uczucie w brzuchu. Sięgnęła po filiżankę i nalała sobie kawy. Do tej kawy wtrząchnęła trzy rogaliki i cały dżem ze śniadania. Nie miała dziś umiaru. Nie potrafiła sobie odmówić. Paweł przeglądał wczorajszą gazetę. Iza zabrała filiżankę z kawą i przeszła do krawędzi tarasu. Oparła się o barierkę i próbowała zrozumieć to co czuje. Następnie: co on robi? Po wczorajszym dniu, spędzonym na maltretowaniu jej tyłka, dzisiaj po prostu koniec. Tak bez niczego. Zagadać go o to? - Ani się waż! - Gdzieś z wnętrza jej głowy walczą o prawo głosu resztki przyzwoitości. No to co? Co ona ma ze sobą zrobić w tej sytuacji? Pakować nie ma ...