-
Na pokuszenie: Wesele
Data: 06.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Zasady były jasne - przerwał mi łagodnie - Do drugiej w nocy. Ani minuty dłużej. - Błagam! Nie możesz mi tego zrobić! - mój głos załamał się w szlochu. Ale w słuchawce usłyszałam już tylko sygnał rozłączenia. - Nie! - wrzasnęłam, wybierając numer raz za razem. "Nie ma takiego numeru... nie ma takiego numeru..." Z dworku dobiegały głosy. Goście wychodzili, pewnie już o wszystkim wiedzieli. Słyszałam ich szepty, czułam ich spojrzenia. "Panna młoda... z trzema naraz... na parkingu... w sukni ślubnej..." Nie mogłam tego znieść. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam biec. Przez parking, potykając się o warstwy tiulu. Przez trawnik, gdzie jeszcze kilka godzin temu robiliśmy ślubne zdjęcia. Prosto w ciemne pola, byle dalej od tego wszystkiego. Biegłam, aż zabrakło mi tchu. Osunęłam się na kolana pośród wysokich traw. Suknia ślubna rozlewała się wokół mnie jak biała plama w ciemności. Z daleka może nawet wyglądałam romantycznie - jak panna młoda w świetle księżyca. Tylko z bliska widać było prawdę - pobrudzoną suknię, rozmazany makijaż, nasienie na twarzy i dekolcie, roztargane włosy, z których wypadł welon. Telefon w moich dłoniach drżał jak ja sama. A może to moje ręce tak się trzęsły? Ekran rozmazywał się przed oczami, gdy przez łzy wystukiwałam wiadomość. Za mną, w oddali, wciąż słyszałam głosy z parkingu. Krzyki. Płacz. Ktoś wzywał policję. Ktoś inny próbował uspokoić Kubę. Jego matka wciąż zawodziła. A ja, klęcząc w wysokiej trawie jak pokutnica, błagałam o jeszcze jedną szansę. Każda litera, którą wystukiwałam na ekranie paliła opuszki palców niczym rozgrzane węgle. - napisałam. Cisza. Tylko świerszcze grały swoją nocną melodię. - dopisałam, łzy kapały na ekran telefonu. Gdzieś w oddali usłyszałam syrenę karetki. A ja wciąż klęczałam w trawie, z telefonem w dłoniach, czekając na odpowiedź z piekła.