-
Pieniądze za nagość (III) "Art Class I"
Data: 09.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... PKS. Ubrana w sukienkę długości midi wyglądała schludnie i elegancko. Narzucona na sukienkę dżinsowa kurtka była dobrym wyborem i zgrywała się kolorystycznie z resztą. Sportowe buty i do tego cieliste cienkie rajstopy dopełniały jej wyglad. Taszczyła ze sobą wypchaną torbę podróżną na ramię. Po cholerę jej tyle ubrań wszak będziemy pracować nago – stwierdziłem w duchu. Przywitaliśmy się i po chwili podjechał autobus. Przez drogę gadaliśmy o jakiś banałach, nie ruszając tematu przyszłej pracy. Małgośka jak zwykle spisała się na medal i dopięła wszystko. Z ważnych ustaleń poczynionych ze zleceniodawcą nakazano nam wykonanie depilacji miejsc intymnych, pach oraz nóg w przypadku Anki i gdy Małgośka zakończyła mnie depilować (bo samemu tobym sobie mosznę pozacinał) zrobiła mi fantastyczny handjob. Zarówno Anka, jak i ja zdawaliśmy sobie sprawę, że jedziemy pozować do aktów. Z informacji, jakie pozyskała Małgośka, było powiedziane, że dzisiaj zajęcia mają trwać od 17:00 do godziny 20:00 z jedną krótką przerwą i odbywać się będą w pracowni malarskiej w Domu Kultury. Sobota miał być kolejnym dniem pracy, lecz tym razem w pracowni teatralnej. Zajęcia tam były dłuższe i rozpocząć się miały o 10:30 i trwać do 16:30. Potem miała być kameralna kolacja w pobliskim lokalu. Tyle w kwestii organizacyjnej. Na pociąg do miejsca docelowego nie czekaliśmy długo. Zdołaliśmy zjeść jakiegoś hot doga i popić to colą, wypaliłem dwa papierosy i nadjechał pociąg. Czekało nas blisko ...
... 4 godziny jazdy, a potem marsz z buta do odległego o około dwa kilometry od stacji Domu Kultury. Pociąg nie był jakoś specjalnie załadowany i spokojnie znaleźliśmy przedział tylko dla siebie. Po Ance było widać, że jest zdenerwowana. Starała się to jakoś maskować, lecz ciężko jej to wychodziło. Natomiast ja, czułem jakiś lekki niepokój. Droga minęła szybko, pociąg przyjechał z niskim jak na polskie warunki, 15-minutowym opóźnieniem i około godziny 15: 30 byliśmy pod budynkiem Domu Kultury. Z pobliskiego automatu telefonicznego zadzwoniłem na podany numer i po chwili ktoś wyszedł z budynku. Był to niewysoki, łysawy jegomość w wieku powyżej 50 lat w okularach o grubych ramkach. Taszcząc Anki torbę, ruszyłem wraz z nią, w jego kierunku. — Witamy, witamy, państwo do nas do sekcji malarskiej, Głowacki Tadeusz jestem szefem tego oto przybytku — przywitał się z nami, całując szarmancko dłoń Anny i ściskając moją. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie „dobrego wujka”. Przeprosił, że pójdzie przodem, co było naturalne, bo byliśmy tu pierwszy raz. Prowadząc nas, opowiadał o sukcesach wychowanków, że jest im niezmiernie miło i że cała grupa nie mogła się już nas doczekać. Wskazał pokój i tu był dla Anki pierwszy problem, bo był tylko jeden i to bez łazienki. Szczęśliwie były dwa pojedyncze tapczany. Zapytałem, czy nie ma drugiego pokoju, na co usłyszałem, że jest, ale w remoncie. — Nie Radek, dobrze będzie, nie ma co narzekać — ku memu zdziwieniu Anna przystała na tę ...