1. Utulnia


    Data: 28.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... jej obecności to towarzystwo nie pragnęło. Tyle by z niej było pożytku co z psa gnoju.
    
    – Jeżeli by ją przekonał to jak myślicie, którędy by poszedł? – zapytał Honza.
    
    – Na pewno w taką pogodę i w takim stanie nie pchałby się czerwonym szlakiem, tu jest spory spadek – odpowiedział Gustaw.
    
    – Odbije w niebieski, chyba że ona mu zabroni – dorzucił Włodek.
    
    Szkopuł tkwił w tym, że niebieski szlak szedł na prawo i lewo od czerwonego.
    
    – A co to tutaj jest, ten znak? – zapytał Gustaw, wskazując ledwo dostrzegalny punkt na mapie.
    
    – Ubytownia, taki schron turystyczny – odparł Honza.
    
    – Na 100%, jak ona nie wybiła mu to z głowy to tam poszedł – rzucił Włodek.
    
    Hoźna odetchnął spokojnie.
    
    – Jeżeli jest tak dobry jak mówicie i z tego, co wiem ma duże doświadczenie to tam im się krzywda nie stanie. Nie ma tam luksusów, lecz do rana mogą śmiało przenocować.
    
    – Sebastian miał rację żywnościową, zapasowe baterie do latarki, niezbędnik, nóż, zapałki, zapalniczkę, latarkę…… –zaczął wymieniać Włodek.
    
    – Przestań synu – zgasił go jego własny ojciec.
    
    Obaj przewodnicy zdali sobie sprawę, że w swych pleckach nie mieli takowego wyposażenia jak ten młodzieniec.
    
    ++++++++++++++++++++
    
    Analizując sytuację, zdałem sobie sprawę, że w mojej książeczce walutowej znajduje się 800 koron czechosłowackich. Miałem jeden banknot o nominale 500 koron oraz trzy banknoty po 100 koron. Wraz z paszportem całość była starannie zawinięta w foliową torebkę, co zapewniało, że te skrawki ...
    ... papieru nie ulegną zniszczeniu.
    
    – Wzięłaś pieniądze? – zapytałem panią Agnieszkę.
    
    Sam złapałem się na tym, że czasem mówiłem jej na pani, a czasem na Ty. To drugie zdarzało się coraz częściej, zwłaszcza gdy wtulona we mnie, bała się czegoś.
    
    – Tak, mam je, są w twoim plecaku – odpowiedziała.
    
    Nie zwracając uwagi na to, że nie zakrywam swych intymnych części ciała, wsunąłem dłonie do plecaka. Światło latarki stawało się coraz słabsze, co sugerowało, że polskie baterie się rozładowują. Potrzebowałem światła jak ryba wody. Najpierw wyciągnąłem baterie, a potem sięgnąłem po latarkę. W pomieszczeniu nastała ciemność.
    
    – Gdzie jesteś? – usłyszałem jej zapytanie.
    
    – Spokojnie, wymieniam baterie w latarce – uspokoiłem ją.
    
    Po chwili mocny snop światła oświetlił nasze miejsce. Zajrzałem do plecaka i odetchnąłem z ulgą. Podobnie jak ja, Agnieszka zapakowała swój paszport, książeczkę walutową i pieniądze w foliowy worek. Dotknąłem banknotów – były suche. Na nasze szczęście miała wszystkie 800 koron w banknotach po 100 koron.
    
    – Biorę twoje 500 koron, a w zamian daję ci swój banknot 500 koron – rzuciłem.
    
    Okryta kocem ustawiła się obok mnie. Deszcz znów zaczął padać mocniej. Nie zwracałem uwagi na to, że przygląda się mojej nagiej sylwetce. Być może mój ptaszek podniecony tymi wtuleniami i widokiem jej nagiej sylwetki jakoś zareagował i stał się deczko większy, lecz nie to teraz było dla mnie ważne. W ręku trzymałem banknoty po 100 koron. Już wcześniej ułożyłem sobie z ...
«12...161718...37»