-
Utulnia
Data: 28.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... opinaczach, ale rodzice przekonali mnie, że w dresie i tych opinaczach będę wyglądał jak chwiej. Miałem na sobie zwykłe adidasy. Gdybym miał wojskowe glany, pewnie nie zwichnąłbym kostki. Rozsznurowałem buta i dotknąłem kostki. Nie dało się ukryć – była lekko spuchnięta. – Przepraszam – bąknęła Katarzyna. Szybko pojawiła się tuż obok mnie wychowawczyni, wuefistka i pan Gustaw. – Mówiłam, żeby uważać – rzuciła do mnie nasza wychowawczyni. Włodek szybko wyjaśnił jej, co się stało, nie pozostawiając na obu dziewczynach suchej nitki. Pani Agnieszka ściągnęła moją skarpetkę i zaczęła obmacywać stopę. Poruszała nią delikatnie. Syknąłem kilka razy, gdy poczułem ból. – Na moje oko to skręcenie – postawiła diagnozę. Wychowawczyni zaczęła lamentować, co teraz będzie. Ojciec Włodka stał chwilę, zastanawiając się, co zrobić. Byliśmy tak na oko w połowie drogi do schroniska. – Musimy zawracać – zadecydował po chwili. Wokół zebrała się reszta klasy. Dał się słyszeć jęk zawodu. Wychowawczyni obsztorcowywała obie dziewczyny. – A może jednak da się coś zrobić? – zapytała przewodnika, widać było, że powrót nie był jej na rękę. Agnieszka wzięła z apteczki elastyczny bandaż i zabandażowała moją stopę. Wsunąłem ją w rozsznurowanego buta. Nie chciałem, by cała wycieczka zakończyła się z mojej przyczyny. – Idźcie, zejdę w dół sam – wypaliłem. – To wykluczone, sam nigdzie nie pójdziesz – stanowczo wybił mi z głowy ten pomysł pan Gustaw. Atmosfera stawała się ...
... nieprzyjemna. Większość moich kolegów i koleżanek była niezadowolona z faktu, że mają wracać. Wychowawczyni podeszła do pana Gustawa. – Nie ma sensu by szedł do schroniska, szybciej zejdziemy w dół, jesteśmy w połowie drogi do schroniska. Tam nic nie dojedzie – usłyszałem, jak dyskutują, co począć. – To ja zejdę z Sebastianem – wypalił mój najlepszy druh Włodek. – Wymyśliłeś, dwóch 15-latków bez opieki, sami w obcym kraju, synku, pomyśl – zgasił go jego ojciec. ¬Przez grzeczność nie poprawiłem go z moim wiekiem. Miałem 16 lat. – Ja z nim zejdę – wypaliła pani Agnieszka. Nastała cisza. Nie spodziewałem się, że coś takiego powie. Oczy wszystkich uczestników wycieczki patrzyły na wychowawczynię i pana Gustawa. Oni byli władni w podjęciu tej decyzji. – To wcale nie jest głupi pomysł – powiedziała wychowawczyni, ku uciesze reszty grupy. Ojciec Włodka chwilę pomyślał. Podszedł do młodej kobiety. – Da Pani radę? – zapytał. – Tak, dam radę, ruszajcie, bo szkoda czasu – odparła pewnie. Wszyscy przyjęli to z ulgą. Sprawa była przesądzona. – Ale bracie, będziesz miał opiekę – szepnął do mnie Włodek. – Dobrze, dawaj Sebastian swój plecak – rzuciła wychowawczyni. Zaprotestowałem. Nigdy, ale to przenigdy, chodząc po górach, nie pozwoliłbym na to, by pozbyć się plecaka. Były tam najpotrzebniejsze i niezbędne rzeczy. – Chłopak ma rację, niech pani Agnieszka dorzuci ze swojego plecaka potrzebne jej rzeczy do niego i będzie dobrze – zawyrokował pan ...