1. Utulnia


    Data: 28.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... otwartej przestrzeni. Zrobiło się chłodno, a wiatr zaczął wiać. W połowie drogi do lasu lało już całkiem mocno. Jeszcze chwila, a oboje byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Żadne z nas nie miało przeciwdeszczowego płaszcza lub pałatki. Brnąc w deszczu, dotarliśmy do ściany lasu. Huk wyładowań atmosferycznych był już mocno słyszalny.
    
    – Musimy gdzieś przeczekać ten deszcz – stwierdziłem.
    
    – Ale gdzie, tutaj w lesie, może zawróćmy – rzuciła spanikowana kobieta.
    
    Drżała, nie wiedziałem, czy z powodu strachu, czy zimna. Jej rozbiegane oczy patrzyły wszędzie. Gdy tylko dał się słyszeć grzmot pioruna, jej ciało przeszywały dreszcze. Czułem to, będąc oparty o nią. Silny deszcz przerodził się teraz w ulewę. Stanęliśmy pod jakąś sosną lub świerkiem.
    
    Przecież nie można stać w czasie burzy pod drzewami – rzuciła, powtarzając ogólny slogan.
    
    Nie można stać pod pojedynczo rosnącymi drzewami na otwartej przestrzeni. My byliśmy na skraju lasu. Deszcz lał coraz mocniej. Schodzenie w taką pogodę, gdy szlak był mokry i zamieniał się w mały potok, było samobójstwem. Nie podjąłbym się tego mając wszystkie kończyny zdrowe. Kucaliśmy pod drzewem. Lało na nas mniej niż na otwartej przestrzeni. Gałęzie dawały jakieś schronienie. Kobieta poczęła trząść się coraz bardziej. Była bliska wybuchu płaczu. Nadchodziła na nas burza z całą swą mocą.
    
    – Wyciągnij z plecaka mapę i latarkę – poprosiłem ją.
    
    Grzmotnęło gdzieś blisko. Agnieszka mimowolnie objęła mnie i wtuliła swoje ciało we ...
    ... mnie.
    
    – Zrób coś, boję się – wypaliła jak mała dziewczynka.
    
    Całą drżała. Objęła mnie swoimi dłońmi i nie chciała puścić.
    
    – Już, spokojnie, ściągnij plecak, jestem z tobą – odparłem, zgrywając twardziela.
    
    Nie miałem planu, ale studiując mapę przed wyjazdem, wydawało mi się, że w tej okolicy jest jakiś szałas lub leśniczówka. Zdjąłem z kobiety plecak i wydobyłem z niego mapę i latarkę. Przez tę burzę stawało się ciemno. Rozłożyłem mapę i przyświeciłem latarką.
    
    – Jest, jest tutaj – powiedziałem do siebie, dostrzegając znak topograficzny określający jakąś budowlę.
    
    Szybko analizowałem, gdzie jesteśmy i gdzie musimy się udać. Za jakieś pół kilometra była krzyżówka szlaków. Od naszego czerwonego odchodził niebieski. Idą nim po jakimś kilometrze była owa budowla.
    
    – Niech pani posłucha, za jakieś 1,5 kilometra jest jakieś schronienie, nie wiem może to szopa, może leśniczówka albo schron turystyczny, tam przeczekamy burzę – zadecydowałem, widząc, że nauczycielka jest całkowicie spanikowana.
    
    Popatrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. Odsunąłem ją od siebie i nałożyłem plecak. Wsunąłem mapę pod mokry dres. W dłoni trzymałem latarkę.
    
    – Chodź za mną, nie bój się – waliłem teraz bezpośrednio na ty.
    
    – Boję się, może zostańmy tutaj – rzuciła.
    
    – Trzymaj się za mną, połóż dłoń na moim ramieniu i idź za mną – poleciłem.
    
    To, że miałem się kimś zaopiekować, powodowało, że myślałem bardzo realnie. Zdałem sobie sprawę, że role się zamieniły. Teraz ja byłem jej opiekunem. ...
«12...789...37»