1. Utulnia


    Data: 28.09.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... Miałem tylko nadzieję, że trafię w to miejsce i będzie ono otwarte lub ktoś nas przyjmie. Świecąc sobie pod nogi, kuśtykałem do przodu. Strugi deszczu lały się na nas, a ja czułem, że przemokłem do suchej nitki. Wróciliśmy na szlak i powoli przemierzaliśmy kolejne metry. Kobieta trzymała swą dłoń na moim lewym ramieniu i postępowała za mną.
    
    – Na pewno wiesz, co robisz? – usłyszałem jej pytanie.
    
    – Tak – odparłem krótko, wyostrzając wszystkie zmysły.
    
    Najbardziej bałem się, że w tej szarudze, jaka nastała, nie znajdę rozwidlenia szlaków. Oświetlałem każde z drzew, chcąc dojrzeć niebieski znak. Burza nabierała na sile. Kolejne grzmoty spowodowały u Agnieszki wybuch płaczu.
    
    – Jest, zobacz, jest odejście na niebieski szlak – poinformowałem ją.
    
    – Ale gdzie? – zapytała i zapewne się, poślizgnąwszy runęła na mnie.
    
    Poleciałem do przodu na twarz. Wypuściłem latarkę, chcąc dłońmi zamortyzować upadek. Udało się. Szczęśliwie latarka nie zgasła i po chwili, podnosząc się, miałem ją w ręku.
    
    – Przepraszam, Boże, nic ci nie jest – usłyszałem za swoimi plecami.
    
    Upadła na moje plecy. Byłem upaprany w błocie. Kobieta przesunęła się obok mnie i dotknęła mojej twarzy.
    
    – Przepraszam, nie chciałam – mówiła ze łzami w oczach.
    
    – W porządku, nic mi nie jest – odparłem, będąc tylko lekko potłuczony.
    
    Pozostał nam jeszcze kilometr marszu. Grzmotnęło gdzieś blisko. Ta burza nie miała zamiaru szybko przejść. Czułem, że jeszcze nie byliśmy w jej epicentrum. Nie otrzepując się ...
    ... nawet z błota, powstałem i ruszyliśmy w dalszą drogę.
    
    – Gdzie ta szopa? – zapytała po kwadransie.
    
    Wyciągnąłem mapę i spojrzałem na nią. Nie miałem żadnego specyficznego punktu orientacyjnego. Drzewa i tylko drzewa.
    
    – Jezu, zgubiliśmy się – jęknęła przerażona i zaczęła płakać.
    
    Odwróciłem się do niej. Nie pomagała tymi stwierdzeniami. Budowała atmosferę strachu i przerażenia.
    
    – Słuchaj, zaufaj mi, idziemy dobrze, wiem, co robię – powiedziałem, chwytając ją za obie dłonie.
    
    Popatrzyła na mnie tym jakże bezsilnym wzrokiem. W jej oczach było widać strach i przerażenie. Trzęsła się cała, podobnie jak ja. Kiwnęła znacząco głową i ruszyliśmy dalej. Mapa była cała mokra i bałem się, że się podrze na drobne kawałki. Wsunąłem mapę pod mokry dres. Świecąc na prawo i lewo latarką, starałem się lustrować teren. Nie wiem, jak długo szliśmy. Żadne z nas nie patrzyło na zegarek.
    
    – Jest, tam – dojrzała pierwsza niewielki drewniany budynek bez okien.
    
    Odetchnąłem z ulgą. Połowa sukcesu była za nami. Kompletnie przemoczeni i wyziębieni dotarliśmy do tego budyneczku.
    
    – Turisticka utulna – przeczytałem napis nad drzwiami.
    
    Pani Agnieszka wyminęła mnie i nacisnęła klamkę.
    
    – Otwarte, jest otwarte – oznajmiła, wchodząc do środka.
    
    Byliśmy uratowani. Doczłapałem do budynku i znalazłem się w jego wnętrzu. Oświetliłem latarką wnętrze. Słyszałem od tych „utulniach”. Były to prowizoryczne schrony turystyczne bez większych wygód. Tutaj na środku był zbity z desek stół, jakaś ...
«12...8910...37»