1. Weselna panna


    Data: 03.10.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24

    ... wykluczone — odparła.
    
    — Ale widzisz, to nie jest takie proste, dowództwo powie, że takich zaproszeń to można załatwić na kopy — odparłem.
    
    — No to, co jest potrzebne, aby uwiarygodnić? — zapytała.
    
    — Pieczątka parafii, podpis księdza, poświadczenie z USC — odparłem, chcąc ją zniechęcić.
    
    — Spokojnie załatwi się — odparła.
    
    Niepocieszony poszedłem do kumpla. Pogadaliśmy z dobrych parę godzin. Następnego dnia matka obwieściła z nieukrywanym tryumfem.
    
    — Słuchaj, wczoraj ojciec dzwonił do brata, i Marek dzisiaj wszystko załatwił. Zobaczysz, nikt nie podważy teraz, że kłamiesz, tata przyniesie zaproszenie, jak wróci z pracy, bo wujek już mu je dostarczył.
    
    Z trudnością ukryłem minę niezadowolenia. Gdy powrócił ojciec, wziąłem od niego zaświadczenie z USC. Otworzyłem i aż przysiadłem. Kochany kuzyn postarał się aż za bardzo. Nie wiem, jak to zrobił, ale na potwierdzonym zaproszeniu ostemplowanym wszystkimi możliwymi pieczątkami parafii widniało stwierdzenie, iż moja obecność jest niezbędna z powodu… iż jestem świadkiem. Podobne stwierdzenie znalazłem na zaświadczeniu z USC. Siła argumentów była porażająca.
    
    — Widzisz, dobra kawa w urzędzie i umiejętna rozmowa z proboszczem czynią cuda — tryumfowała.
    
    — Ale przecież ksiądz kłamie, chyba że naprawdę jestem… — odparłem.
    
    — Kłamie, od razu kłamie, a jeżeli kłamie, to w dobrej wierze — usłyszałem odpowiedź.
    
    Mój misterny plan runął. Teraz było raczej pewne, że muszę być na weselu. Trik z zaświadczeniem był ...
    ... ogólnie znany na szkole, lecz nikt z przełożonych nie podważał tych dokumentów i wypuszczano na ich podstawie na 72 godziny.
    
    — Ale ja nie mam z kim iść — jęknąłem.
    
    Matka popatrzyła na mnie badawczo.
    
    — No jak nie masz z kim iść — odparła.
    
    — Normalnie, nie mam osoby towarzyszącej — odparłem.
    
    — Poczekaj, poczekaj, a Lucyna? — powiedziała.
    
    Lucyna była wychowawczynią mojego młodszego brata. Młodszy ode mnie o trzynaście lat chodził teraz do drugiej klasy podstawówki. Była starsza ode mnie, według moich wyliczeń o jakieś sześć lat.
    
    — Mamo, daj spokój — odrzekłem.
    
    — Co daj spokój, nawet dobrze się składa, bo dziś wywiadówka to załatwimy, to od razu — odparła.
    
    Nie dawała za wygraną. Czułem, że wpadłem jak śliwka w kompot.
    
    — No przecież się znacie, pamiętasz, jak pomagałeś jej na wycieczce — przypomniała mi.
    
    Tak było. Pierwszy raz poznałem ją rok temu, gdy poszedłem na wywiadówkę brata. Potem pomogłem jej na wycieczce szkolnej w opiece nad rozszalałymi dzieciakami wrobiony oczywiście na ochotnika przez mamę, która była w komitecie rodzicielskim. Nie powiem, była ładna i zgrabna, lecz ta różnica wieku między nami była dla mnie za duża. Nie zaprzątałem, więc sobie nią głowy.
    
    — Ale ona pewnie… — zacząłem.
    
    — Nie przejmuj się, ja wiem, że się zgodzi — zakończyła rozmowę matka.
    
    +++++
    
    Chcąc nie chcąc, o godzinie siedemnastej udałem się z matką na wywiadówkę. Nie siedziałem w sali, lecz kręciłem się po korytarzu, czekając na koniec spotkania. Mój brat ...
«1234...20»