1. Za linia snu cz.2


    Data: 24.10.2025, Kategorie: Brutalny sex Autor: Aleks W., Źródło: SexOpowiadania

    ... Pik.Ale teraz był tylko jej.Marta dopięła ostatni guzik koszuli, a potem odwróciła się do niego z tym samym chłodnym uśmiechem, który potrafił rozpalić go bardziej niż dotyk. Spojrzała na niego z góry — nagiego, napiętego, na kolanach, w jej czarnych stringach.— Wstań. I słuchaj uważnie — powiedziała cicho, niemal szeptem, ale każde słowo miało ostre krawędzie.Podniósł się powoli. Czuł się bezbronny, wystawiony na jej spojrzenie jak dziecko przyłapane na czymś wstydliwym. A jednak nie potrafił przestać drżeć z podniecenia.— Pójdziesz teraz do samochodu. Tak jak stoisz. Bez spodni. Tylko moje majtki. I koszulka, jeśli musisz — westchnęła teatralnie, dając mu odrobinę litości. — Czekaj tam na mnie. Zapięty w pasach. Ręce na kolanach. Nie dotykaj siebie. Nawet nie próbuj.Zrobiła krok bliżej i dotknęła jego szyi, sunąc palcem aż do obojczyka.— Jeśli będziesz grzeczny, dostaniesz coś więcej. Jeśli nie — wrócisz do domu i będziesz o mnie śnił.Wcisnęła mu w dłoń kluczyki.— No, kochanie. Czas się wykazać.Stał tak chwilę, nie wierząc, że naprawdę to mówi. Ale nie był w stanie odmówić. Odwrócił się i poszedł. Kroki wydawały się za głośne, jakby każdy dźwięk zdradzał jego upokorzenie. Przeszedł przez pusty korytarz w samych stringach, czuł chłód na skórze, echo odbijające się od płytek. Każdy krok był drżeniem.Pik.Ale on już nie słyszał.Dotarł do auta. Otworzył drzwi, usiadł. Zapiął pasy. Ręce ułożył na kolanach. Oddychał nierówno.Czekał.Drzwi auta otworzyły się z cichym sykiem. ...
    ... Marta wsiadła bez słowa, powoli, z wyuczonym wdziękiem. Ubrana już zupełnie zwyczajnie — w dżinsowe szorty, czarny top bez ramiączek, przeciwsłoneczne okulary. Jakby to był najzwyklejszy dzień.Spojrzała na niego kątem oka. On wciąż siedział w jej stringach, napięty, czerwony, nieruchomy. Nie miał odwagi się odezwać.— Grzeczny. — Skinęła głową. — Póki co.Wsunęła kluczyki do stacyjki. Odpaliła silnik.— Jedziemy.Ruszyła powoli, nie mówiąc dokąd. W radiu cicho grała jakaś francuska piosenka. Auto sunęło przez miasto. Ludzie, samochody, światło — wszystko jakby w innym świecie. On wciąż tylko w jej majtkach, siedząc sztywno w fotelu pasażera, próbując nie oddychać zbyt głośno.— Masz ochotę na lody? — zapytała nagle. Jakby pytała dziecko.— Nie wiem...— Nie pytałam, co wiesz. Pytałam, czy masz ochotę. — Zamilkła na chwilę. — Bo ja mam. Lubię patrzeć, jak się topią. Jak ściekają. Jak się oblizuje palce.Spojrzała na niego.— Ale nie dla ciebie. Ty nawet języka nie pokazuj, jasne?Pokiwał głową.Zatrzymała auto przy lodziarni. Wysiadła. Poszła sama.Zostawiła go z opuszczoną szybą. Ludzie przechodzili obok. On w stringach, w aucie, z dusznym powietrzem i sercem bijącym jak oszalałe.Wróciła po dziesięciu minutach. Lizała loda powoli, z bezczelną pewnością siebie.Wsiadła, nie patrząc na niego. Lód zaczął topnieć, spływać jej po palcach. Nie starła.— Masz ochotę polizać? — spytała sennym tonem.Otworzył usta. Wziął oddech.— Powiedziałam: nie dla ciebie.Uśmiechnęła się szeroko i odpaliła ...
«12...456...»