-
Lubieżnicy (II)
Data: 09.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Zgasiła światło na korytarzu. Nastała błoga cisza. Słowa pana Romana nie dawały jej spokoju. W duszy pragnęła, by była to informacja o studiach. Gdy minęła godzina, dała sobie jeszcze kwadrans zwłoki. Zajrzała do pokoju, gdzie odpoczywała jej przełożona. Ta spała jak zabita. Cichutko jak tylko mogła, ruszyła do pokoju pana Romana. Delikatnie zapukała i usłyszawszy zaproszenie, weszła do środka. W pokoju panował półmrok. Jedynie nocna lampka dawała delikatny strumień światła. Dojrzała leżącego na plecach mężczyznę. — Chodź tutaj i usiądź, proszę — szepnął, wskazując dziewczynie miejsce na tapczanie. Zamknęła za sobą drzwi i delikatnie przysiadła na skraju łóżka. Leżał w samych slipkach. — Mam dobrą informację — zaczął, a jego jedna z dłoni dotknęła jej kolana. Nie zareagowała, czekała co powie dalej. — Tak — szepnęła, patrząc mu prosto w oczy. — Rozmawiałem ze swoim kolegą, który jest w komisji, rzucił okiem na twoje wyniki… — kontynuował, a jego dłoń posuwała się coraz wyżej. — I mówi, że jest duża szansa — dodał, wsuwając swą dłoń pomiędzy uda dziewczyny. — Panie Romanie… — powiedziała cicho, chwytając buszującą dłoń faceta. Dojrzała pewne niezadowolenie w wyrazie jego twarzy. Był zaskoczony jej reakcją. Ania potrzebowała konkretów, jeżeli miała zdecydować się na to, by pozwolić mu na więcej. „Duża szansa” – nie była zadowalającą ją informacją. — A tak konkretnie, jakie duże te szanse? — zapytała ściszonym głosem. — Bardzo duże, ...
... blisko stuprocentowe — usłyszała w odpowiedzi. — Przysięgam, słowo oficera — dodał. Puściła jego dłoń, a ta wsunęła się pomiędzy jej zwarte uda. Rozluźniła je nieco. Palce Romana próbowały przez materiał spodni i fig wymacać wargi sromowe. Drugą ze swych dłoni skierował na piersi. Podniósł się delikatnie z tapczanu. Kątem oka dojrzała wybrzuszenie pod slipkami. Na razie obmacywał ją przez ubranie. Delikatnie przymknęła oczy. Miała nikłą nadzieję, że zakończy się tylko na tym. — Weź go, proszę — usłyszała i nikła nadzieja zgasła jak zapałka na wietrze. Przestał gładzić jej pierś i ujął dziewczęcą drobną dłoń, kierując ją na swoje krocze. — Chodźmy do łazienki, bo gdyby ktoś tu wszedł — zaproponowała, obawiając się nakrycia przez innych pensjonariuszy lub starszą koleżankę. Podniósł się szybko. Była zdziwiona, gdyż godzinę temu zwijał się z bólu. Obydwoje znaleźli się w niewielkiej łazience. Anna przytomnie przekręciła klucz w zamku. Czuła się tutaj bardziej bezpieczna. Drzwi wejściowe do pokoi nie miały klucza. Było to podyktowane względami bezpieczeństwa. Roman od razu przystąpił do bardziej odważnych działań. Ściągnął z siebie slipki, eksponując w połowie wzwiedzionego członka. Ponownie chwycił jej dłoń i skierował na organ. Druga z dłoni wsunęła się od spodu pod koszulkę dziewczyny, szybko przesuwając się w kierunku piersi. — Zrób to, proszę — rzucił. Ujęła niezbyt okazałego penisa pana Romana. Czuła jak dłoń emeryta łapczywie wsuwa się pod materiał ...