-
Spalam się (wersja końcowa)
Data: 28.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Grucha to taki cwaniaczek i trzeba na niego uważać, ale mama była nim zachwycona. Grucha był typem, umiejącym oczarować i obtańcować wszystkie ciotki na weselu, a potem zbajerować świadkową, jej matkę, matkę pana młodego, a jakby się nawinęła, to i siostrę zakonną. Miał chłopak gadane. – Tak, myślę, że mają. – Zabierz ze sobą Gruchę do domu, musisz przekonać rodziców, żeby puścili was razem. – A co w sytuacji, gdy moi starzy zadzwonią do starych Gruchy podczas wyjazdu i okaże się, że on siedzi w domu? Przecież zesrają się na miękko. – Właśnie po to masz zabrać ze sobą kumpla, żeby przekonał twoich rodziców, że jedziecie tam wszyscy razem, z jego rodzicami. – Powinnaś pisać powieści, najlepiej kryminalne. Intryga godna Agaty Christie. – Podsumowałem. – Nie bądź taki mądry, cwaniaku. Chcesz ze mną jechać? – Pytanie, pewnie, że chcę. – Wizja nieskrępowanego seksu z nią przez kilka dni, połączonego ze wspólnym pobytem z dala od ciekawskich oczu wydawała się ogromnie kusząca. – No to postaraj się załatwić swoje podwórko, a ja zajmę się lokalizacją wyjazdu i logistyką. Deal? – Deal. – Odparłem, wstając i rozpinając rozporek. Stanąłem przed nią z wyciągniętym, lekko wzwiedzionym kutasem, na co zareagowała uniesionymi brwiami. – Nie zapominasz się czasem? Jestem twoją panią profesor. – Która bierze mnie po same kule albo jęczy pode mną „Michałku, pieprz mnie mocniej”, ewentualnie „Michałku, na piersi, skończ na mnie, błagam”? No, pani profesor, ...
... czas brać się do roboty. – Ty pieprzony gnoju – rzuciła ze śmiechem, czerwieniąc się lekko. – Wychowałam potwora na własnym grzbiecie. – Nikt jak ten potwór nie potrafi zrobić ci tak dobrze – odparłem z przekąsem. – To prawda. – Uśmiechnęła się prowokująco i przygryzła lekko wargę, co zwiastowało u niej podniecenie. – Umyłeś go, chociaż? Dzisiaj miałeś WF. Nie zamierzam brać do ust spoconego siusiaka, nawet twojego. – Jest czyściutki, niczym samochód wyjeżdżający z myjni, zresztą sama zobacz. – Mhmm, faktycznie. – Oblizała usta. – Gotowy? – Bardziej gotowy nie będę. – Nabrałem powietrza do płuc, wypuszczając je powoli tuż pod tym, jak cały organ, do nasady, zniknął w jej ustach. Zakrztusiła się, ale pracowała nad nim systematycznie i wytrwale, obrabiając główkę i trzon z precyzją lasera. Na zmianę z ustami, masturbowała mnie dłonią, a trakcie prowokowała mnie sprośnymi tekstami w stylu „marzyłam o tym, żebyś spuścił się na blat stołu, ja zlizałabym wszystko, a ty oceniłbyś, czy dobrze się spisałam”. Albo „chciałabym, żebyś spuścił mi się na piersi i twarz, wtarłabym twoje nasienie w skórę i chodziła tak cały dzień”. Podniecało mnie to tak bardzo, że kilkukrotnie byłem na krawędzi, ona to wyczuwała i wycofywała się, prowokując mnie jeszcze bardziej. – No dobrze, koniec zabawy. – rzuciła wreszcie, a jej ręka zaczęła pracować w szybkim tempie. Jęknąłem z nadzieją w głosie na udany finisz, wpatrywała się w moje oblicze, a jej lubieżny wzrok emanował chęcią ...