-
Spalam się (wersja końcowa)
Data: 28.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... Uniósł brwi pytająco. – W cztery oczy. – Dodałem, wskazując głową na kozłującego piłkę dwa metry od nas Jordana. – Wracam za chwilę. – Grucha krzyknął w kierunku sąsiada z ławki. – No co jest? – Odeszliśmy na bezpieczną odległość. Wyjąłem papierosy, poczęstowałem go jednym, a sam odpaliłem drugiego. – Ile się znamy? Patrzył na mnie przez chwilę, nie rozumiejąc. – No z dziesięć lat, od pierwszej klasy podstawówki. – Jesteś moim najlepszym kumplem i potrzebuję pomocy. – Trzeba komuś wpierdolić? – Oczy mu się zaiskrzyły. To chyba wpływ Jordana, bo wcześniej taki nie był. – Nie, nie, kompletnie nie o to chodzi. Słuchaj. – Zawiesiłem na chwilę głos. – Muszę zniknąć na cztery dni z domu na początku czerwca i potrzebuję na to dupokrytki. Opadła mu szczęka. – Niemiec, co ty kurwa odpierdalasz? – rzucił, wydmuchując dym na bok. – Jakiej dupokrytki? Wyjaśniłem mu od A do Z plan uzgodniony z Beatką, pomijając oczywiście jej osobę oraz detale, które mogłyby go na nią naprowadzić. Oraz miejsce wyjazdu, które znaliśmy tylko my we dwójkę. – Dobra, czyli podsumowując. Mam naściemniać twoim starym, że wspólnie z moimi jedziemy na działkę na cztery dni i przekonać, że nie mają się czego obawiać, a tymczasem nigdzie nie pojedziemy, tylko ty znikniesz z chaty i wrócisz jak niby nigdy nic w niedzielę wieczorem. – Podrapał się po głowie. – Kurwa, iście makiaweliczna intryga. Ma jeden minus, co jeśli twoi starzy zadzwonią do mnie do domu w czasie, kiedy ...
... rzekomo będziemy na działce i ktoś odbierze, na przykład matka albo ojciec, geniuszu? – A po chuj mieliby dzwonić, skoro mamy być na Mazurach, młotku? – No dobra. – Zastanowił się chwilę. – Ale mogą zadzwonić, zanim wyjedziemy, żeby upewnić się, że im nie ściemniamy. Przecież mój stary rozwali mi łeb, jak to wyjdzie na jaw. – I cały w tym ambaras, żeby przekonać ich, że wszystko jest okej i nie muszą dzwonić. – Odparłem kolejny argument z nadzieją w głosie. – Stary, proszę cię, to dla mnie cholernie ważne. – Jak bardzo? – Patrzył się badawczo, sondując, czy nie nawijam mu makaronu na uszy. – W skali od zera do dziesięciu? Dwadzieścia. Zamilkł na chwilę. – Nie wiem, Niemiec, co ty odpierdalasz. Zmieniłeś się chłopie bardzo, zapierdalasz na siłkę, czytasz przeintelektualizowane książki, przestałeś z nami chlać w alkoholowe poniedziałki. Zakochałeś się, kurwa, w kimś i trzymasz to w tajemnicy? – Przecież wiesz, że Smolińska to moja jedyna miłość. – Obróciłem to w żart, mając nadzieję, że zadziała. Grucha nie miał pojęcia, jak blisko znajdował się prawdy. – No tak, walenie gruchy do nauczycielki na pamięciówce. Ech. – Pokręcił głową. – Jesteś moim najbardziej zaufanym kumplem i wiem, że nigdy mnie nie wystawisz, dlatego zrobię to dla ciebie, ale po wszystkim powiesz mi, dlaczego i dla kogo – podkreślił z naciskiem – odpierdalamy tę szopkę. – Dzięki, stary. – Aż podskoczyłem i chwyciłem go w ramiona. Odsunął się, lekko speszony. – Nawet nie wiesz, jak się ...