-
Spalam się (wersja końcowa)
Data: 28.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... cieszę. – Spoko, Niemiec. Nie odstawiaj mi tu publicznie jakiegoś przytulando, bo jeszcze pomyślą, że stykamy się pisiorami w szatni przed WF–em. – zażartował. – Pierdol się – odparowałem miękko i obaj zarechotaliśmy. – To co, dzisiaj po szkole z moimi starymi załatwimy? – Anytime you wish, my friend – odparł sentencjonalnie. Przybiliśmy piątki i ruszyliśmy z powrotem na boisko. – Ale na pewno będziesz bezpieczny? – Matka dopytywała w środę popołudniu, tuż przed wyjazdem. Pakowałem graty do plecaka, starając się stłumić rosnącą radość. – Mamuś, proszę cię. Przecież nie mam trzynastu lat, za rok będę miał dowód, jestem wyższy od ciebie o głowę, od taty o pół, a w szkole chcieli mnie zrobić przewodniczącym klasy, bo podobno jako jedyny nie zachowuję się, jak dzieciak z podstawówki. – Dodałem z przekąsem. – Poradzę sobie, spokojnie. – Przytuliłem ją mocno. – No dobrze, może masz rację – odparła bez przekonania, nie mając argumentów. – Ale uważaj, dobrze? Rodzice Gruszkowskiego nie będą was cały czas pilnować, żadnych głupot w wodzie, a zwłaszcza skakania na główkę i popisywania się przed dziewczynami. – Mamooo. – Uznałem, że już dość. – Jedziemy tam bez dziewczyn, przed Gruchą popisywać się nie zamierzam. Obiecuję też, że nie będę upijał się co wieczór i nie wpadnę w nałóg nikotynowy. – Zastanawiam się, kiedy zrobiłeś się taki wygadany. – Matka przysiadła na brzegu łóżka, obserwując mnie bacznie. – Rok temu byłeś cichym, grzecznym chłopakiem, a ...
... teraz? – Dojrzewanie, mamo, dojrzewanie – odparłem. – Skończyłem, masz ochotę na kolację? Dzisiaj ja robię. Matka nie mając argumentów, poczłapała za mną do kuchni. – Synu. – Ojciec pod sam wieczór wbił do pokoju. – Nie będę truł ci dupy, bo matka na pewno wymieniła wszystkie możliwe niebezpieczeństwa, włącznie z potencjalnym walnięciem pioruna. – Obaj się zaśmialiśmy. – Chciałbym cię tylko poprosić o używanie antykoncepcji. – Wręczył mi pudełko gumek. – Tato, z kim ja mam tego używać? Jadę tam z Gruchą, chyba nie myślisz, że my razem…? – Nie, nie, no coś ty, ale ja wiem, jak to wygląda. Wyrwiecie jakieś miejscowe małolatki, a za dziewięć miesięcy będziesz bujał kołyskę. Albo złapiesz jakieś syfa. Po prostu uważaj. Liczę na twój rozsądek. – Zostawił gumki na biurku i zamknął cicho za sobą drzwi. Spojrzałem na opakowanie. Identyczne, jak te, które kupuje Beatka. Parsknąłem i schowałem pudełko do plecaka. Chyba nie muszę dodawać, że wspólnie z Gruchą udanie przekonaliśmy moich rodziców do wyjazdu? Przynajmniej matkę, ojciec był bardziej sceptyczny, aż w końcu machnął ręką, stwierdził „róbcie se, kurwa, co chcecie” i poszedł zasiąść na kiblu. Taki przyjaciel, jak Grucha, to skarb. B. Jedziemy na wycieczkę, bierzemy Misia w teczkę. Mój Misio, Michałek jedzie ze mną. Ta „makiaweliczna intryga”, jak to bardzo trafnie określił Gruszkowski, została przeprowadzona z zegarmistrzowską precyzją, bez ofiar i dramatu. Oczywiście to żart, ale bałam się, że rodzice ...