-
Spalam się (wersja końcowa)
Data: 28.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... przy każdym ruszeniu z przystanku przez otwarte szyby wpadały kłęby spalin, nie mówiąc o tym, że jadący byli regularnie gazowani, gdy pojazd stał w korku, a żeby nie było za dobrze, część z przegubowych Ikarusów miała zepsute tylne resory, co powodowało, że jeśli pojazd rozpędził się do wysokiej prędkości (załóżmy osiemdziesiąt na godzinę, a tyle 143 osiągało, jadąc Żołnierską, do skrętu na Rembertów), pasażerowie stojący z tyłu podskakiwali jak na trampolinie na najmniejszej nierówności, a ci najwyżsi nierzadko uderzali głową w sufit. No i skrzypienie przegubu przy skrętach, aż ciarki przechodziły. Jeśli ktoś powie wam jeszcze raz o sentymencie do Ikarusów, zacytujcie mu proszę mnie. No więc warowałem cierpliwie na pętli, kopcąc fajki, aż granatowy Escort podjechał z piskiem opon, a głowa Beatki wychyliła się przez boczną szybę i gestem zaprosiła mnie do środka. Wrzuciłem plecak do bagażnika, obok jej dwóch walizek, do paszczy miętową gumę do żucia, żeby nie śmierdzieć fajkami i wskoczyłem na siedzenie pasażera. – Zaczekaj z tym obcałowywaniem mnie, aż wyjedziemy z terenu zabudowanego. A w ogóle to dzień dobry, kochanie. – Zdjęła dłoń z dźwigni zmiany biegów i dotknęła mojej. Oddałem uścisk i zerknąłem na nią przelotnie. Uśmiechnięta, w okularach przeciwsłonecznych, bluzce na ramiączkach, szortach i trampkach wyglądała jak koleżanka z klasy, a nie nauczyciel. Może to i dobrze, przynajmniej nie będą nas podejrzewać o kazirodztwo. – Zaśmiałem się w myślach. ...
... Widzieliśmy się ostatni raz kilka dni wcześniej (o lekcjach nawet nie wspominam, bo tam graliśmy obojętnych sobie) i bardzo za nią tęskniłem. Już nie chodziło nawet o seks, a jej obecność, głos i ciepło. Brakowało mi jej. Wtedy, w samochodzie, uświadomiłem sobie, jak mocno ją kocham i przeraziłem się jednocześnie, gdy do głowy wpadła myśl „a co, jeśli kiedyś jej zabraknie”. To była najmroczniejsza perspektywa, równa śmierci najbliższych osób, całkowita anihilacja wszystkiego, na czym mi zależy. Otrząsnąłem się gwałtownie z czarnych wizji. – Dzień dobry, Beatko. – Wyjąłem z drugiego, podręcznego plecaka butelkę z wodą. – A tak w ogóle, to gdzie jedziemy? – Do Rucianego-Nida. Znam tam dobrą miejscówkę, ośrodek nad jeziorem z domkami wypoczynkowymi. Zaśmiałem się. – Powiedziałam coś śmiesznego? – Zerknęła na mnie zaciekawiona. – Nie, nie. – Upiłem kolejny łyk wody. – Ojciec Gruchy ma działkę w Zgonie, a to jest miejscowość po drodze do Rucianego. – No cóż, czyli wszystko się dobrze składa. – Wjechaliśmy do lasu, zjechała na leśną drogę i zatrzymała się dziesięć metrów dalej. – Chodź tu do mnie. – Wysiedliśmy z samochodu. Odwróciła się w moją stronę i łapczywie pocałowała, wsuwając język do moich ust. Oddałem pocałunek, czując narastające jak zawsze podniecenie, ale mając też świadomość, że muszę zaczekać, poza tym mieliśmy przed sobą cztery dni. – Tęskniłam za tobą. – Oderwała się ode mnie i delikatnie przesuwała palcami po twarzy. – Ja za tobą też. – ...