-
Spalam się (wersja końcowa)
Data: 28.11.2025, Autor: Anonim, Źródło: Lol24
... widziałem to w jej oczach, wsunąłem rękę między uda i przesuwałem powoli w górę i dół po materiale majtek. Jęknęła cicho, zamknęła oczy i rozsunęła lekko nogi. Pieściłem ją jeszcze przez moment, po czym przerwałem i zarządziłem wymarsz do mycia. Skończyliśmy toaletę wieczorną godzinę później. A spać poszliśmy o piątej rano. – Ładny? Dzień później wybraliśmy się po śniadaniu na wycieczkę pieszą, upalna pogoda, słońce, my zrelaksowani i trochę niewyspani, co jednak w ogóle mi nie przeszkadzało. Wreszcie mogliśmy trzymać się publicznie za dłonie, przytulać, całować i spędzać tak czas, jak robią to „normalne” pary. – Niezły, ale ten obok fajniejszy. – Beatka przymierzała słomkowe kapelusze, a ja szukałem prezentu dla niej. Wyjątkowego. W nocy, kiedy spała, zmierzyłem średnicę małego pierścionka, noszonego przez nią na serdecznym palcu. Mój zbójecki plan zakładał ciche oddalenie się na kilka minut, kiedy ona będzie zajęta przymierzaniem czegośtam (na przykład kapelusza) i szybki zakup upatrzonego już prezentu. Oby tylko rozmiar pasował. – Skarbie? – Podniosła na mnie wzrok, po jej twarzy widziałem, jak szczęśliwa jest. Promieniała, a oczy aż świeciły blaskiem i miłością. Do mnie. – Wypatrzyłem coś fajnego dla siebie na stoisku niedaleko, zaraz wrócę, dobrze? Czekaj tutaj jakby coś. – Dobrze, Michałku. – Dostałem buziaka i chyłkiem przemknąłem między bazarowymi straganami, na których można było kupić wszystko. Suweniry, muzykę, alkohol, ubrania. ...
... Zgaduję, że gdybym odpowiednio zagadał, dałoby się pewnie nabyć narkotyki albo broń. Takie były czasy. – Dzień dobry. – Sprzedawca miał może ze dwa, trzy lata więcej ode mnie, chociaż równie mogłoby być odwrotnie. Podałem rozmiar i wskazałem, co potrzebuję, gość pogrzebał chwilę w torbach za sobą. – Ma pan szczęście. Ostatni egzemplarz. – Uśmiechnął się. – Piękny, co? Dziewczyna na pewno będzie zadowolona. Półtorej stówki i jest pana. Pamiętajcie, że to rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty, a ja byłem nastolatkiem. Taka kwota trzydzieści lat temu równałaby się pewnie kwocie około tysiąca obecnie (może trochę mniej, nie znam przelicznika). Jak na nastolatka, ogromne pieniądze. Zabrałem ze sobą większość swoich oszczędności, stwierdzając, że oczywiście wszystkiego nie wydam, ale pieniądze nie są po to, żeby leżały w szufladzie. Zapłaciłem, schowałem prezent do kieszeni. Nie wahałem się nawet chwili. – I co kupiłeś? – Spotkaliśmy się w połowie drogi, a Beatka miała na sobie słomkowy kapelusz z białą obwódką. W białej, koronkowej sukience, przylegającej do ciała, z wycięciem na biust, sandałkach i okularach przeciwsłonecznych wyglądała jak siódmy cud świata. – No właśnie nic. – Skłamałem gładko, robiąc zbolałą minę. – Ale tobie widzę, udało się w końcu dopasować kapelusz. Przyciągasz spojrzenia, kochanie. – Może i byłem smarkaczem, ale zawsze potrafiłem analizować otoczenie i widziałem spojrzenia mężczyzn, zawieszające się na niej i taksujące od góry do ...