Kamila i senne marzenia XI. Niespokojny urlop.
Data: 14.05.2019,
Autor: FalangaJONS, Źródło: Lol24
... grzechy, czy z powodu tego ostatniego drobnego szantażu.
To wszystko wpływało na nią tak, że umysł nie potrafił przyjąć tego do wiadomości. Tego, że jest posuwana przez czternastoletniego syna.
Wchodził w nią niecierpliwie, natarczywie. Nie wiedziała czy kierowała nim miłość, czy wkurzenie, czy chęć ukarania…? Nie wiedziała… Ale jego gorące dłonie zaciskały się na jej własnych ponad głową. Jego pochylone usta próbowała niezdarnie uchwycić, któryś ze sterczących sutków. Gdy to się nie udawało, lizał jej piersi, zachłannie, niczym pies.
A on, bezwiednie rozsuwała swe nogi szerzej, tak, aby synowi było wygodnie, aby nie musiał się męczyć. Aby doszedł do spełnienia, tak jak kilkanaście minut wcześniej jego kolega. Aby wziął co swoje, to co mu się absolutnie należało.
Te myśli doprowadziły ją niemal do obłędu. Zacisnęła nerwowo swe uda na ciele syna, czując niewiarygodnie zniewalający ucisk w podbrzuszu. I wiedziała, że nie chce go wypuścić z siebie za żadne skarby. Niech jest tam jak najdłużej, niech zrobi rozkosz i jej. Ech, przecież właśnie robił.
Z rozchylonych ust, popłynęły delikatne jęki. Jakby jeszcze bardziej zdopingowały one syna do wytężonej pracy. Jego członek zaczął wbijać się w nią jeszcze szybciej, jeszcze agresywniej.
Zaszokowana Kamila czuła, jak jej ciało przesuwa się po łóżku w rytm pchnięć Mieszka. Zamknęła oczy, koncentrując się tylko na dotykowych doznaniach. Na tym jak jego uda uderzają w jej podbrzusze. Jak jego dłonie zaciskają się na ...
... jej. Jak jego oddech uderza w jej dekolt, w jej twarz.
Nie, nie robiła nic złego. W żadnym wypadku! To był jej syn a to co robili, to miłość. A jej syn… To przecież nasienie Daniela, ukochanego mężczyzny. Jego nasienie, jego krew. Wszystko jest zatem w najlepszym porządku.
Kompletnie rozgrzeszona z coraz większą rozkoszą przyjmowała pchnięcia syna. Poczuła, że to już. Tym bardziej, że i on przyspieszył jeszcze bardziej. Ona była pierwsza. Rozgrzana atmosferą plaży, potem członkiem Łukasza, teraz nie potrzebowała żadnego maratonu. Silnu skurcz pochwy, mięśni jej nagiego ciała. I kilkanaście sekund później, on, rozpychający swym rozgrzanym penisem, jej cipkę. Wytryskujący w niej, jak wulkan. I opadający na nagie piersi matki, drżąc jak małe dziecko.
- Cudownie… - wyszeptała, przytulając mocno jego głowę do swego ciała. – Cudownie… - powtarzała i uznała, że to najlepszy czas, by otworzyć oczy.
Pierwszą rzeczą, którą zobaczyła, był Łukasz. Stał w drzwiach, może nieco zmieszany, ale jednak. Widocznie uznał, że nikt go nie wygoni, zresztą w ostatnich momentach, ostatnią rzeczą, która przyszłaby do głowy jej, czy Mieszkowi, byłoby zajmowanie się nieproszonym gościem.
Mimo lekkich ciemności panujących w pokoju, dostrzegła lekkie wybrzuszenie w jego spodenkach.
- Pani Kamilo – odezwał się wyważonym tonem po chwili, gdy został dostrzeżony także przez unoszącego głowę Mieszka. – Czy ja… I pewnie Mieszko też… Moglibyśmy spędzić tę ostatnią noc w pani pokoju?
Westchnęła ...