Moje marzenie. Epilog
Data: 30.05.2019,
Autor: Roksana76, Źródło: Lol24
... mnie laski w ciąży – roześmiał się z przymusem.
- No proszę, a mnie owszem... – z twarzy Artura trudno było wyczytać, co ma na myśli.
Dalszą rozmowę przerwało im wejście Asi, niosącej dwa komplety dokumentów. Załatwili szybko formalności i razem wyszli z gabinetu, kierując się na schody. Artur zabrał ze sobą płaszcz - Nie wracam już dzisiaj – oznajmił sekretarce - Mogłabyś mi zapakować ze dwie takie kanapki? Jak znam życie, to moja żona znów nie miała czasu na lunch – westchnął ciężko.
- Już to zrobiłam – odparła i skinąwszy Pawełkowi głową, ruszyła do pokoju obok gabinetu Artura – proszę – podała mu papierową torebkę i butelkę soku jabłkowego.
- Jesteś nieoceniona – rzucił z uśmiechem Artur i ruszył za Pawełkiem.
- Nie mogę uwierzyć! - tamten kręcił głową z niedowierzaniem – Ty jej naprawdę nie bzykasz.
Artur nie miał ochoty dłużej znosić towarzystwa Pawełka - Zostawiam Cię w dobrych rękach – klepnął go po ramieniu i przywołał jednego ze swoim pracowników, który z namaszczeniem podał Pawełkowi kluczyki do samochodu – Udanej jazdy – rzucił i po krótkim pożegnaniu wsiadł do swojego mercedesa.
Jadąc przez zasypany śniegiem Kraków Artur odruchowo liczył mijające go zachodnie samochody. Było ich prawie tyle samo, co polskich maluchów i polonezów, a jeszcze niedawno jego golf zwracał na siebie uwagę. Uśmiechnął się sam do siebie. Udało mu się zrealizować swoje marzenie w stu..., nie, w dwustu procentach! Podążył w myślach do chwili, gdy już zwątpił w swoją ...
... szczęśliwą gwiazdę, a wtedy zjawiła się ona. Jak bardzo ją kochał... Nie przypuszczał wcześniej, że jest zdolny do takich uczuć. Głupi Pawełek, przemknęło mu przez myśl. Zatrzymał się przed dużym jasnoszarym budynkiem z dwoma rzędami identycznych okien. W niektórych połyskiwały jarzeniowe lampy, mimo iż dochodziła dopiero trzecia. Sprawdził na zegarku, sięgnął po torebkę z kanapkami i sok, a potem bez pośpiechu zamknął samochód i ruszył do przeszkolonego wejścia. Na jego widok portier zerwał się z krzesła i ukłonił mu się z nadmierna uprzejmością. Artur odpowiedział mu skinieniem głowy i ruszył w głąb jednego z długich korytarzy. Przystanął przed jednymi z wielu podobnych do siebie drzwi i nie pukając, nacisnął klamkę.
- Cześć skarbie – powiedział do pochylonej nad rzędem probówek Kaśki.
- Och! - podniosła na niego zdumione spojrzenie – Cześć kochanie. Tak wcześnie?
- Kocie, jest prawie trzecia – rozpiął krótki płaszcz i usiadł na stołku obok stołu – Jadłaś lunch?
- Nie byłam głodna – uśmiechnęła się zakłopotana – ale wypiłam sok z marchewki – dodała szybko, widząc jego minę.
- Koniec na dzisiaj – stwierdził kategorycznym tonem – I masz to zjeść! – postawił przed sobą papierową torbę i sok.
- Tak mamo! - roześmiała się i odsunęła stojak z probówkami – Mówiłam Ci już, że jesteś najwspanialszym mężem na świecie? - zmrużyła swoje piękne bursztynowe oczy.
- Owszem – pokręcił głową z rezygnacją – ale uwielbiam, jak mi to mówisz w ten sposób, więc udam, że ...