Zimowy ogień (Sługa płomieni 1)
Data: 29.05.2018,
Autor: nefer, Źródło: Lol24
... woli wpatrywać się w jej pokryty miękkim, czarnym meszkiem srom. Podobno na Południu niektóre damy goliły się w tym miejscu, jakoby nawet na różne, wymyślne sposoby. Tu, na Północy, takich wyrafinowanych pomysłów jeszcze nie znano i nie uznawano. Tym lepiej, wolał to, co znalazł. Nie przeszkadzał mu też wyrazisty zapach... Co prawda, księżna galopowała uprzednio po lasach i nie otrzymała dotąd szansy na wzięcie kąpieli... Ale to był jej zapach... Pożądany i podniecający o wiele silniej niż najbardziej nawet wyszukane perfumy, których także miały podobno używać w tym miejscu damy z Południa.
- Gdyby książę się o tym dowiedział... Dowiedział, w jaki sposób wynagradzam jego posłańca...
- Ale książę pozostał w stolicy, daleko stąd. A to przecież twój zamek, moja Pani, jak sama powiedziałaś.
Nie tracąc już więcej czasu przywarł ustami do jej najbardziej wrażliwego miejsca. Cywilizowane Południe czy dzika Północ, dziewka w oberży czy pani na zamku, bujna łąka czy strzyżone ogrody, wymyślne pachnidła czy naturalny, pobudzający zapach gotowej i chętnej kobiety... To bez znaczenia, wszystkie lubiły hołdy składane w ten sposób, nawet jeżeli nie śmiały się o nie upomnieć czy poprosić. Oczywiście, najlepiej gdy czyniono to z wprawą i należytym oddaniem. Ale on tak właśnie potrafił, miewał okazje, aby upewnić się w tej kwestii. Na początek, zachowując pewną delikatność ale przy tym zdecydowanie, wbił kciuki nieco powyżej sromu swojej pani, docisnął do odnalezionej tam twardej ...
... kości. Nie powinna odczuwać bólu, a miejsce jej największej rozkoszy wynurzyło się dzięki temu z fałd skóry, uśmiechając się radośnie do oczekiwanego gościa. Ujrzał to we wzbudzonym szczęśliwie na tę akurat chwilę blasku płomieni. Teraz przystąpił do pracy językiem. Ta materia okazała się najdelikatniejszą ze wszystkich, które dzisiaj smakował. Nie dało się jej porównać z najstaranniej nawet wyprawioną skórą cholewek najlepiej uszytych myśliwskich butów księżnej. Reagowała też żywo na jego starania. Unosiła się, wychodziła na spotkanie sunącego ku niej języka, by po chwili próbować ucieczki. Bezskutecznej jednak, gdyż wzmacniał wtedy na nowo nacisk palców. Towarzyszyły temu jęki, a potem ciche okrzyki Rianny. Znał to, znał bardzo dobrze... Otrzymał jednak teraz dodatkowe wrażenia, zazwyczaj niedostępne podczas takich okazji. Pani uniosła nogi i wsparła je na jego ramionach, ścisnęła głowę... Mogąc poczuć siłę jej mięśni, wyrobioną podczas wielu dni spędzonych na koniu, połączoną z rozpalającym do czerwoności dotykiem skóry cholewek oraz myślą o czekających tylko na sposobną chwilę metalowych obcasach, doświadczył własnego, narastającego wzwodu. Powstrzymał się z pewnym trudem, nakazując samemu sobie skupienie na służbie, którą wykonywał. Wytryśnięcie w tej akurat chwili byłoby nie tylko marnotrawstwem ale też niewybaczalnym grubiaństwem i śmiertelną obrazą. Na szczęście księżna pomogła mu powściągnąć niewczesne żądze, pomimo własnych uniesień świadoma być może tego, co czyni ...