1. Zimowy ogień (Sługa płomieni 1)


    Data: 29.05.2018, Autor: nefer, Źródło: Lol24

    ... Jego Wysokości księcia, Mojego pana i małżonka, durniu? - Gdy tylko sobie tego życzyła, głos księżnej potrafił przybrać ton prawdziwie jadowity.
    
    - Wybaczcie, Dostojni Państwo... Jest ciemno....Nikt mi nie powiedział... - Nieszczęsny zarządca znalazł się wreszcie na korytarzu i zamknął za sobą drzwi, po drodze potykając się jeszcze na progu.
    
    Przez potrzebny do tego krótki czas z najwyższym wysiłkiem zdołali zachować powagę, po czym, nadal złączeni, wybuchnęli niepowstrzymanym, szczerym śmiechem. Powoli odzyskiwali zdolność łapania oddechu.
    
    - I znowu przemówiliśmy jednym głosem, moja pani.
    
    - Wierz mi, naprawdę się z tego cieszę, mój panie. Ten głupiec ma jednak szczęście, gdyby wszedł choćby kilka uderzeń serca wcześniej, nie okazałabym żadnej łaski i z pewnością zakosztowałby mojej zimowej łaźni.
    
    - A ja z pewnością bym się temu nie sprzeciwiał.
    
    - Tym niemniej, to prawdziwy dureń. W końcu znajdzie okazję aby wzbudzić mój gniew. Myślę, że dla jego własnego dobra należy poszukać mu innego zajęcia.
    
    - Uczynisz co postanowisz, pani. Jak sama powiedziałaś, ten zamek należy do ciebie.
    
    - Wybacz... - Delikatnie dotknęła ramienia męża. - Nie chcę, abyś w taki właśnie sposób zapamiętał moje słowa. Wiesz, że zawsze stanę u twego boku, będę wspierać twoje zamysły i ambicje.
    
    - A ja zawsze padnę do twoich stóp... I tylko twoich...
    
    - Tak jak dzisiaj... Jak tego dokonałeś, mój panie?
    
    - Nie uważasz przecież swego małżonka za durnia, to też powiedziałaś. ...
    ... Przybyłem przed południem, pieszo i samotnie, w jakiś czas po tym, gdy wyruszyłaś na polowanie. Widziałem z góry twój orszak. Trzymasz ostatnio w zamku tyle czeladzi, miejscowej i przyjezdnej, że nikt nie może znać wszystkich twarzy. Bez trudu wmieszałem się w służbę, a ten głupiec pozwolił mi zająć się kominkami w twoich komnatach. To jednak niebezpieczny dureń, co do tego przyznaję ci pełną rację. Nie rozpoznał mnie, a mimo to dopuścił do tych apartamentów. Nawet nie musiałem go przekupywać, przynajmniej nie splamił się więc wzięciem łapówki. Ale i tak należy szybko znaleźć nowego zarządcę. Przecież miałem przy sobie sztylet... Niektórzy spośród służby okazali się dużo bardziej rozgarnięci. Tym nakazałem milczenie, rozdając w nagrodę twoje piękne podobizny, moja pani. Wszyscy wdzięcznie je przyjmowali. Zechciej im to wybaczyć, proszę.
    
    - Jakie znowu podobizny? - spytała zaciekawiona.
    
    - A takie, sama zobacz.
    
    Z lekkim westchnieniem oderwał się od ramion małżonki i sięgnął ku kupce własnego, porzuconego odzienia. Z ukrytej w jakiejś kieszeni sakiewki wydobył kilka monet, połyskiwały złociście w świetle ognia, najpewniej dopiero niedawno opuściły mennicę. Zdobił je wizerunek pięknej, dumnej kobiety w książęcej koronie na głowie. "Księżna Rianna, Pani Dalekiej Północy” - głosił wszystkim potrafiącym czytać napis w otoku. Podał jeden z krążków żonie.
    
    - Kazałem wybić tę serię wkrótce po twoim wyjeździe.
    
    - Och, dziękuję. - Okazała wdzięczność pocałunkiem. - Wiesz, jak bardzo ...