-
Zimowy ogień (Sługa płomieni 1)
Data: 29.05.2018, Autor: nefer, Źródło: Lol24
... Rafenie... Odepnij te ostrogi... - Pani? - Chyba, że wolisz w taki sposób... Skoro jednak nie chciałam zniszczyć tego pięknego futra, nie pragnę też uszkodzić zbytnio twojej skóry... Odepnij, obcasy wystarczą... Raz jeszcze pochylił się do jej stóp i sięgnął ku metalowym zwieńczeniom butów. Znał się na rzeczy, zdjęcie ostróg zabrało tylko chwilę. Pani Rianna kochała szlachetne konie i nie używała przyrządów zmuszających je do posłuszeństwa w sposób mogący wyrządzić trwałą krzywdę, wybrała więc stalowe kolce niezbyt długie i ostre... Jego własna skóra nie miała jednak twardości końskiej, on sam z pewnością odczułby takie krwawe pocałunki. Pomyślał z wdzięcznością o łaskawości władczyni... Okazało się wkrótce, że samych metalowych końcówek obcasów potrafi używać całkiem zręcznie. Może naprawdę szukała najwygodniejszej pozycji, a może tylko udawała. Dość, że przez bardzo, naprawdę bardzo długą chwilę przesuwała i przekładała stopy, dźgając nieustannie jego nagie ciało. Nawet gdy wsparła wreszcie podeszwy butów o kark i ramiona klęczącego oraz pochylonego w głębokim ukłonie sługi, co jakiś czas zmieniała ich pozycję, drażniąc przy tym i zadając ból. Ból ten sprawiał jednak zarazem rozkosz, jego podniecenie nadal więc wzrastało. - Wiesz, Rafenie... Dla księcia nie zdjęłabym tych ostróg – powiedziała niespodziewanie. - Albo nie, potraktowałabym go jeszcze bardziej surowo... Rozkazałabym, aby zdjął ostrogi razem z butami... Ostatnie słowa podkreśliła kolejnym ...
... dźgnięciem obcasa. Odebrał to jako niemal... wyróżnienie i pieszczotę? Wracała jednak do tematu, którego sama zabroniła poruszać. Miała, oczywiście, takie prawo jako władczyni, a w przypadku kobiety podobna niekonsekwencja nie mogła nikogo dziwić. - Rozkazałabyś, o Pani? - Tylko na tyle się zdobył. - Tak, Rafenie. Możesz poczuć się dumny, masz prawdziwie arystokratyczne upodobania. Mój pan i małżonek, książę, też znajduje niekiedy przyjemność w pełnieniu służby podobnej twojej. - Nie powinienem o tym słuchać, Szlachetna Pani... - A to dlaczego? To nie jest żadna tajemnica, a możliwa ujma chyba tylko w tych zapadłych kątach księstwa. Na bogatych dworach Południa wielcy panowie wielbią swoje damy, okazują im cześć i szacunek, na bardzo wyszukane sposoby, słowem oraz czynem. I poczytują to sobie za honor. To najnowsza moda. Milczał, rozważając w duchu jej słowa. Cisza przeciągała się, księżna wbiła spojrzenie w ogień, popijała wino i kreśliła końcówką szpicruty wiadome tylko jej znaki na skórze sługi. - Może zabawiłbyś swoją panią jakąś rozmową, Rafenie? - odezwała się wreszcie. - Jak udało się polowanie, Dostojna Pani. - Nic więcej nie przyszło mu do głowy w obecnym stanie umysłu. - Przerwała je śnieżyca. Musieliśmy zawrócić i zejść z tropu całkiem godnego jelenia... Jeżeli pogoda się poprawi, to jutro lub pojutrze spróbujemy raz jeszcze, ale... - Pani? - podchwycił. - Te łowy nie sprawiają mi żadnej radości, rozumiesz? Żadnej radości. Czuję się po ...