1. Konsternacje cz. III


    Data: 27.11.2019, Kategorie: Klasycznie Autor: valkan, Źródło: Fikumiku

    - Nie znajdziesz jej, tato – łagodnym głosem przekonywała mnie moja córka. – Może ona wcale nie chce żeby ją odnaleziono? Słowa Justyny ledwo do mnie docierały. W miesiąc po zniknięciu Sylwii w głowie wciąż miałem tylko te dwa słowa: „muszę zniknąć”. Znikła z mojego życia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kim ona była? Nieprzerwalnie zadawałem sobie to pytanie. Kim była? Skoro policja nie wiedziała o kogo chodzi. Siedząc przed jakimś żółtodziobem na posterunku, zacząłem się zastanawiać, czy nie brakuje mi jakiejś klepki. Jak to możliwe, że nie ma jej w żadnym spisie ludności, kiedy jeszcze kilka tygodni temu trzymałem ją w ramionach. Jak żyć po takiej stracie? Jak wrócić do poprzedniego życia? Odpowiedź jest bardzo prosta, nie da się. Po pewnym czasie uświadamiasz sobie, że powrót jest niemożliwy. Bo najgorszą krzywdą, jaką można wyrządzić człowiekowi nie jest wcale odebranie mu życia, tylko tego, po co żyje. - Tato, tato… – lekkie szturchnięcie w ramię i głos mojej córki wyrwały mnie z odrętwienia. W końcu udało mi się skupić wzrok na twarzy Justyny. Uśmiechała się do mnie próbując pocieszyć, widziałem na jej twarzy troskę i zrozumiałem, że to niewiele da. Była moim jedynym wsparciem, wiedziałem, że nie jestem sam. Przyjrzałem jej się jeszcze dokładniej niż zwykle i zobaczyłem jak różni się od swojej matki. Promienna twarz, zawsze uśmiechnięta, bezapelacyjnie wygrywała z wiecznie zimną, stonowaną postawą mojej byłej żony. Pogłaskałem ją po policzku, westchnąłem i ...
    ... wstałem mówiąc: - Pojadę jeszcze raz do jej matki. - Tato, jeździsz tam co kilka dni, a potem wracasz w jeszcze gorszym nastroju. - Tak, ale może tym razem ją zastanę. Jadąc w stronę mieszkania matki Sylwii, spoglądałem na drzewa, które wyraźnie wskazywały, że lato powoli ustępuje miejsca ponurej jesieni. Za oknem ujrzałem wciąż jasne słońce oślepiające mnie w samochodzie, już jednak nie świeciło z taką mocą, jak przez te całe trzy wspaniałe miesiące spędzone z Sylwią. Dlaczego zostawiłem ją wtedy na tym przeklętym parapecie? Dlaczego? W dalszym ciągu nie znajdowałem odpowiedzi na to pytanie. Wyrwałem się z zadumy i w ostatniej chwili skręciłem w uliczkę prowadzącą do mieszkania niedoszłej teściowej. Jak zawsze, zaparkowałem samochód w tym samym miejscu, wysiadłem i podszedłem do schodków prowadzących do trzykondygnacyjnego bloku. Wcisnąłem odpowiedni przycisk domofonu i tradycyjnie wsłuchałem się w ciszę. Zadzwoniłem jeszcze raz i spuściłem głowę. Stałem tak przez kilka minut i doszedłem do wniosku, że to idiotyzm, więc w końcu odwróciłem się i odszedłem. Przystanąłem jednak już na drugim schodku, ponieważ usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi klatki schodowej. Obróciłem się na pięcie i ujrzałem młodego chłopaka szybko przechodzącego przez drzwi. Nawet na mnie nie spojrzał, tylko prędko pokonał kilka schodków podejścia i zniknął za rogiem. Ja, pod wpływem impulsu doskoczyłem z powrotem do klatki i złapałem zamykające się drzwi. Wszedłem i stanąłem po drugiej stronie. Co ...
«1234...8»