Konsternacje cz. III
Data: 27.11.2019,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: valkan, Źródło: Fikumiku
... mi szkodzi spróbować? – pomyślałem i wszedłem na ostatnie piętro. Na górze stanąłem przed solidnie wyglądającymi, brązowymi drzwiami i zadzwoniłem. Cisza. Znowu cisza. Nacisnąłem na klamkę ale drzwi ani drgnęły. Rozejrzałem się i doszedłem do wniosku, że nie mam nic do roboty. Więc jedyne co mogłem zrobić to czekać. Podszedłem do ściany, oparłem się i osunąłem na zimną posadzkę. Odchyliłem głowę w tył i zamknąłem oczy. Momentalnie, chłód przyniósł chwilę ukojenia i falę senności. Odpływałem w błogim śnie, zaznając upragnionej ulgi. Przed oczami przewijały mi się różne obrazy, zdarzenia z życia, nie wiedziałem czy to jawa, czy sen. Straciłem poczucie czasu i zapadłem się jeszcze niżej. Przyśniła mi się ona, Sylwia. Otaczało ją jaskrawe światło, ledwo widziałem jej twarz, ale zdołałem dojrzeć jej uśmiech, ten sam, który zauroczył mnie pierwszego dnia naszej znajomości. Podchodzi do mnie i chwyta za rękę, prowadzi do nieznanego ogrodu, pełnego kwitnących drzew. Daje mi znak bym się położył pod jednym z nich, spełniam jej prośbę i uświadamiam sobie, że jestem półnagi. Sylwia siada na mnie ociera się o wzgórek powstający na moich spodenkach. Rozpuszcza blond włosy i lekki wiatr rozwiewa je na wszystkie strony. Moja ręka sama podąża w kierunku jej dekoltu i rozpina zamek sukienki. Na światło dzienne wydostają się jej nagie piersi które delikatnie dotykam, tak delikatnie niemal bojąc się ją skrzywdzić. Sylwia zrzuca sukienkę i pochyla się żeby pocałować mnie w usta. Jej język ...
... wędruje po moich wargach, by w końcu zatopić się w środku. Po minucie odrywa się od moich warg bez tchu i z uśmiechem na twarzy czuje rosnącą erekcję między udami. Jej dłonie zaczynają błądzić po mojej klatce piersiowej bawiąc się krótkimi włoskami. Całuje moje sutki, a swoimi ociera się o mój brzuch. Przylega do mnie całym ciałem, czuje jej ciepło i mocno bijące serce, szczęście przepełnia mnie od stóp do głów. Nagle Sylwia odrywa się ode mnie i wciąż z uśmiechem na twarzy leciutko potrząsa za ramię mówiąc: - Wstań Przemku. Chcę ją posłuchać i spełnić prośbę, ale moje ciało nie chce się poruszyć. Sylwia mocniej potrząsa mnie za ramię i mówi bardziej stanowczo: - Przemek, wstawaj. Ton jej głosu zmienił się i zdałem sobie sprawę, że to nie jej głos. Senna mara oddalała się coraz bardziej i bardziej, obrazy blakły i odchodziły w zapomnienie. Gwałtownie otworzyłem oczy, pierwszą moją myślą było to, że jedynie we śnie widziałem ukochaną. Następnym obrazem jaki do mnie doszedł była kobieta potrząsająca mnie za ramię, która stale powtarzała: - Przemek, na miłość boską, wstań natychmiast. Matka Sylwii. Zamrugałem kilka razy powiekami by zupełnie się obudzić. Nie wiem ile czasu mogłem spać. Godzinę, dwie, a może pół dnia. Raczej dłużej, bo przez okna klatki schodowej nie wpadały już promienie słoneczne kończącego się lata. Za oknem zapadł zmrok. Szczerze mówiąc nie zdziwił mnie widok matki Sylwii, w końcu na nią czekałem. Wziąłem się w garść i wstałem nic nie mówiąc. Widziałem ją tylko ...