1. Swaty. Marta i rolnik wersja II


    Data: 01.12.2019, Autor: Historyczka, Źródło: Lol24

    Marta była wzburzona propozycją ciotki.
    
    Co to jest?! Handel żywym towarem?! Chce mnie wyswatać ze starym dziadem! Rolnikiem, który nawet nie skończył podstawówki. Ze mną, kobietą wykształconą, elegancką... no i w końcu niebrzydką.
    
    Ostatecznie doceniła dobre serce ciotki.
    
    Ta już dawno uważała Martę za starą pannę, a gdy przekroczyła trzydziestkę, że trzeba ją desperacko ratować. Dlatego zgodziła się przyjść do cioci Jadzi na niedzielny obiad. Ponadto ciekawiło ją, jak przebiegnie spotkanie. Swaty.
    
    Zaplanowała, przy okazji, swoistą gierkę. O zawsze uwielbiała kokietować mężczyzn, prowokować ich ubiorem, a potem opierać się.
    
    Ofiarą gierki miał się stać Zenon – rolnik, z którym miała zostać wyswatana.
    
    Ależ mu utrę nosa! Będę dla niego przemiła, wręcz będę się do niego wdzięczyć... Założę najbardziej seksowną minispódniczkę, bluzeczkę z takim dekoltem, żeby sobie pooglądał co trzeba... Niech się stary pryk na mnie napali... A potem figa! Nie dla psa kiełbasa!
    
    Zenon przyszedł ubrany jak typowy wiejski stary kawaler. Miał wzorzysty sweter pod siwą, wyświechtaną marynarką, na nogach brudne buty. Jego włosy raczej nie miewały kontaktu z szamponem. Zarost był nawiedzany przez maszynkę do golenia, ale chaotycznie.
    
    Braki w uzębieniu wskazywały, że nie bywa u dentysty. W rękach miółł kaszkiet i trzymał wytartą reklamówką, z litrową butelką bimbru. Przygarbiony, wyraźnie nieśmiały, nie wiedział jak się zachować i co powiedzieć. Jąkał się.
    
    Z rozmowy wynikało, że ...
    ... mieszka razem z osiemdziesięcioletnią matką. Żyją w drewnianej chałupie, w której jest jedna izba, kuchnia i sień. Za to nie ma łazienki.
    
    - Dla mnie to niepojęte, jak ludzie mogą zrobić sobie kibel w domu. Przecie sracz stawia się nawet nie łobok stodoły, ale tak jak u mnie, za stodołą. – Mówił Zenon wycierając usta rękawem i pozostawiając na nim resztki konsumowanych potraw.
    
    Marta wyobraziła sobie, jak musiałaby żyć, jako żona Zenona, z gderliwą staruszką, w zimie brnąc w śniegu, żeby pójść za stodołę za potrzebą. Ona, która jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażała sobie, że będzie musiała przerwać dobrze rokujący doktorat i opuścić Warszawę.
    
    Zenek, jedząc kaszankę, spod krzaczastych brwi łypał małymi, świńskimi oczkami na Martę jak się krząta, jak kręci pupą. Wyglądała seksownie w białym fartuszku z falbankami. Jak pokojówka. Blondyneczka, z długimi, lekko falowanymi włosami. Śliczna buzia, duże usta, starannie pomalowane czerwoną, krwistą szminką. Niemalże nieustannie uśmiechnięte. Okulary w czarnych oprawkach dodawały jej nie tylko powagi, ale i seksapilu. Kiedy podawała tacę z filiżankami uśmiechnęła się szeroko, nachyliła nad stołem, świadoma tego, że widać jej rowek miedzy piersiami. Zenon pożerał wręcz ten widok. Gapił się na jej biust jak w obraz. Dodatkowo kusił go silny zapach słodkich perfum. Ekscytował go fakt, że ma do czynienia z kobietą wykształconą - i to – nauczycielką, że jest taka wytworna i inteligentna.
    
    Słyszał, że na wieś przeprowadziła się ...
«1234...12»