Sen (II)
Data: 21.01.2020,
Autor: blackjack, Źródło: Lol24
... chciałaby oglądać tego, co w mogłaby wtedy w nich wyczytać.
Bo choć tak bardzo chciał ją zabić, to każdego kolejnego dnia ponownie dawał porwać się nieokiełznanemu pożądaniu, pragnieniom, których nienawidził.
I on korzystał z każdej chwili, wiedząc że nadejdzie moment, gdy będzie musiał to zakończyć. Pragnął wolności, pragnął zemsty i pragnął tej delikatniej kobiety leżącej u jego boku. To było szaleństwo, ale nie umiał zdobyć się na ruch, który pozwoliłby mu się uwolnić. Bo coraz mocniej czuł, że świat bez niej stałby się zbyt pusty, a nikt inny nie mógł bardziej nadać sensu jego istnieniu.
Poranek jak każdy inny w tej krainie, nie zapowiadał zmian nadchodzących wraz z upływem każdej minuty. Obudziła się i usiadła na łóżku. Od razy zauważyła, że jest sama. Kayl zniknął. Rozczarowana brakiem jego obecności, wstała i podeszła do okna. Nagle ogarnął ją bezbrzeżny smutek, poczucie straty czegoś cennego. Bez namysłu narzuciła na siebie suknię i wybiegła z komnaty, w pośpiechu chwytając z talerza kawałek chleba.
Długo szukała go pośród pustych komnat, w których echo powtarzało, wykrzykiwane przez nią imię. Jednak dopiero kiedy wybiegła na dziedziniec, zauważyła potężną sylwetkę, stojącą w bramie prowadzącej na zewnątrz.
Powoli do niego podeszła, uspokajając przyspieszony oddech i łomoczące w piersiach serce.
– Kayl?
Nie odwrócił się i nie odpowiedział. Pochylił głowę, jeszcze bardziej garbiąc plecy, jakby kulił się pod wpływem niewyczuwalnego podmuchu ...
... wiatru.
– Kayl?– powtórzyła głośniej, dotykając jego ramienia.
– Czas być odeszła.
Nie od razu zrozumiała sens tych słów.
– Ale ja nie chcę! – Dopiero teraz była pewna, że to prawda.
Błyskawicznie odwrócił się, ukazując wykrzywioną w nieludzkim grymasie, twarz.
– Nie ma znaczenia czego ty chcesz! Musisz odejść! Ja nie mam już sił... Nie dam rady dłużej...
Oparł się o mur i powoli osunął na ziemię.
– Nie mogę już dłużej walczyć ze swym przeznaczeniem. Jestem zły Tamaro, naprawdę zły. Robiłem rzeczy, o których nie chciałbyś wiedzieć. Nie da się ze mnie zrobić grzecznego chłopca, tak po prostu, za pomocą kilku pocałunków.
Wiedziała, że ma rację. Wyciągnięta dłoń zawisła w powietrzu.
– Mówiłeś, że mnie kochasz?
– Być może, o ile tak samo rozumiemy sens tego słowa. I dlatego chcę byś odeszła, jeszcze teraz, dopóki mam siłę na to, by cię puścić wolno.
– A potem?
– Nie wiem co będzie później. I nie wiem, czego mogę się spodziewać po sobie samym.
– Jeśli pragniesz mojej krwi, to ci ją dam – wyszeptała. – Tylko pozwól mi zostać.
Potem wstrzymała oddech, oczekując na odpowiedź.
Uniósł głowę do góry i długą, bardzo długą chwilę, wpatrywał się w nią nieodgadnionym wzrokiem.
– To może być zaledwie odroczenie wyroku, na kilka godzin, dni, miesięcy. Nie wiem.
– Nieważne – odparła z niecierpliwością w głosie. Skoro już podjęła taką decyzję, chciałaby mieć to za sobą. Wyciągnęła dłoń, odwracając ją na wewnętrzną stroną ku górze, tam gdzie widoczne ...