Siedziałem okrakiem na drabinie. Część III Kosmos do góry nogami
Data: 29.01.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: Yake, Źródło: Fikumiku
... soki, starając się powstrzymać przed głośną reakcją, mocno zaciskając palce na jego pniu, zapominając o posuwistych ruchach. On się szeroko uśmiechał i szeptał: – Oj, szybko króliczku. Mój dopiero stoi. Mnie się ten twój się podoba, taki do ręki. – Mnie się twój się podoba, taki na dwie ręce. – Poczekaj – dodał. Wysunął dłoń z mojego posłania i rozejrzał się po sali. Wszyscy spali, Władek pod oknem odwrócony do nas plecami, słychać tylko było oddechy. Ktoś delikatnie chrapał. Rafał powoli ściągał dół od piżamy, ja robiłem to samo. Gdy skończył, powiedział – No dawaj dalej. Znowu trzymałem w dłoni ten żywy miecz, teraz bawiłem się nim, masowałem, ugniatałem na całej długości, dotykałem jego głowy, czując śluz, który rozprowadzałem po jej powierzchni. On zaś swoją dłonią wyczyniał cuda z moim ciągle sterczącym wałkiem. Ja badałem długość i objętość jego drzewa życia. Byłem w stanie przedłużającej się euforii. Czułem jak moje jądra chcą się wcisnąć w moje ciało, jak spinają się mięśnie, zamykające mój otwór. Nie mogło to trwać wiecznie i znowu już bez słowa drżałem, wyrzucając z siebie kolejne porcje nasienia. Jeszcze nigdy to nie było tak błogo. Ciało, które na zmianę spinało się, to rozluźniało, było przyjemnie zmęczone, w głowie huczała burza endorfin. Cichutko wyszeptałem: – Zostaw go, ja chcę tobie obciągać. – Nie dasz rady. – Chcę spróbować, jak nie to będę cię tam pieścił językiem – Patrzył na mnie i się uśmiechał. – Ja bardzo chcę ci dać przyjemność, chcę spróbować ...
... twój nektar. – To chowaj się pod koc. Powoli, cichutko zsunąłem się niżej na posłaniu, Rafał uniósł nogę, złamał ją w kolanie i zaprosił mnie do środka namiotu. Ledwo moja głowa zanurkowała pod jego koce, uderzył mnie w nozdrza silny zapach męskiego podniecenia, moje ciało zareagowało wzmożoną erekcją. Nie dostrzegałem go jeszcze ale moje ręce po omacku, wyszukały ten kształt, przysunąłem do niego usta i zacząłem go całować i gładzić . Teraz lizałem spodnią wydatną żyłę, która mocno pulsowała, by u nasady zejść niżej i obsypać pocałunkami kształtne jądra, które przy tym kolosie wydawały się mizernym dodatkiem. Jednak czułem, jaką to mu sprawia przyjemność . Wyczuwałem jak spina biodra i uda. Moja wędrówka od korzenia do jego głowy trwała w nieskończoność, przerywana setką pocałunków. Rysowałem językiem szlak miłosnych wzorów. Dotarłem w końcu do głowy bestii, starałem się ją zatopić we własnym wnętrzu, nie było na to szans. To było zbyt wielkie. Chował się tylko czubek łba, ja językiem zlizując krople sączącego śluzu, kreśliłem okręgi wokół ujścia. Ten sączący się płyn uderzał we mnie kolejną fazą rozkoszy. Trudno ocenić kto miał większą przyjemność. Po kilku minutach lizania, całowania i gładzenia Rafałowego pnia, poczułem jak jego ręka dotyka mej głowy, układa ją na swojej piersi, druga zaś jego dłoń ujmuje ten gigantyczny walec i zaczyna na nim jeździć, tym samym rytmem, który chwilę temu dał mi tyle przyjemności. Moja dłoń gładziła jego jądra, palce wędrowały poniżej, lekko ...