1. Siedziałem okrakiem na drabinie. Część III Kosmos do góry nogami


    Data: 29.01.2020, Kategorie: Geje Autor: Yake, Źródło: Fikumiku

    ... nachyliłem się i mu powiedziałem cichutko. – Głupek – odpowiedział. Kończyłem jego portrecik, wyrwał mi go z rąk i krzyknął. – Oj, jebany, on jest wykurwisty artist!!!! – Pokaż – rozległo się na sali. – O kura, jutro mnie rysujesz – krzyknął Władek, a po chwili reszta. Słyszałem same ochy i achy, że nie ze zdjęcia , a tak na żywo rysowane, że każdy taki portret chce mieć już albo potem, żeby w mundurze go narysować, żeby dziewczynie wysłać. No i chuj, sława. Jednak w dupie miałem te inne mordy, więc się wiłem w tłumaczeniach jak piskorz. Obiecałem, że jak wyjdziemy z izby to im portrety narysuje, bo tu mam chujowy papier i złe ołówki. Tłumaczyłem, że potrzebne mi różne twardości ołówka, że mam tylko twardy ołówek i źle się kładzie nim cienie, że jak wyjdziemy to im zrobię pizdeczkę ale muszę mieć odpowiedni sprzęt. Wieczorem znowu wszyscy gadali o niczym. Część drzemała, ja sobie szkicowałem dłonie Rafała. On mimo tego, że podważał moją sprawność umysłową, chętnie mi pozował. Wszyscy układali się do snu, ja dokuśtykałem do łazienki, zapaliłem papierosa i umyłem się. Gdy wróciłem światło było zgaszone, chłopcy próbowali zasypiać. Leżałem w pościeli i nie mogłem spać. Gapiłem się na plecy Rafała i znowu nakręcałem się jego obecnością. Jego bliskością. Sam nie wiem kiedy moja ręka zaczęła, głaskać plecy Rafiego. Przywołałem się do porządku, schowałem dłoń pod koce. Pragnąłem go dotykać, być bliżej tego ciała, ale wiedziałem, że to nie możliwe, że straciłbym tę sympatię, która ...
    ... się między nami nawiązała. Po kilku minutach Rafał odwrócił się w moją stronę. Zbliżył się do krawędzi łóżka. Miał otwarte oczy, nie spał. Patrzył na moją twarz. Myślałem, że mnie zaraz opierdoli za to dotykanie. On zaś się uśmiechał wyciągnął dłoń i palcem wskazującym pokiwał, dając mi znak bym się zbliżył. Zrobiłem to, a on szepnął: – Chcesz? – odpowiedziałem, skinieniem głowy – Ja dziś też chcę – dodał cichutko. – Mogę? – on tylko potaknął. Moja ręka wpełzła w jego pościel. Po chwili trzymałem w dłoni jego olbrzymi jeszcze nie w pełni sztywny klejnot. On uśmiechał się i dodał: – Śmiało, ty nie bój się. Jakież było moje zdziwienie, gdy po chwili czułem ciepłą dłoń na swoim, sterczącym maszcie. To była inna dłoń niż dłonie sanitariuszy, którzy ostatnio mnie często tam dotykały. Jego ruchy na moim pieńku były różne niż te, które znałem od lat. Obejmował mi go jakoś delikatnie i tak też nim poruszał i nagle pogłębiał ten ruch, gwałtownym szarpnięciem, naciągając skórkę do granicy bólu. Nie wytrzymałem, z moich ust wyrwał się zduszony jęk. On się uśmiechał i powtarzał ten cykl. Nie wiedziałem na czym mam się koncentrować. Czy na własnej przyjemności, czy na tym co trzymałem w dłoni, niecierpliwie szarpiąc, gładząc. Jego drgający, wielki, przepełniony krwią, sztywny drzewiec, nie poddawał się prosto moim zabiegom. Nie miałem ani wprawy, ani koncepcji jak się nim zająć. Zaś sam czułem się bliski spełnienia. Wyszeptałem: – Ja już – i wyrzucałem przed siebie i na jego dłoń swoje ...
«12...111213...20»