Siedziałem okrakiem na drabinie. Część III Kosmos do góry nogami
Data: 29.01.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: Yake, Źródło: Fikumiku
... naciągałem na swoją nagość. Rafał odwrócił się, jego oczy błyszczały, zauważyłem uśmiech na jego ustach. Wykonał kilka ruchów i też założył dół od pidżamy. – Jak on wróci to pójdziemy zajarać – powiedział. – Nie ma sprawy – rzekłem. Po kilku minutach wrócił Witek i położył się na swoim posłaniu. Teraz my przeszliśmy do łazienki. Rafał usiadł koło mnie i pocałował. – No, tu ciemno, nie widział dokładnie – uśmiechał się mówiąc to. –Mam nadzieję. Nie bolało cię, no wiesz jak byłem w tobie? – Troszku ale potem było… Nawet nie wiem, było tak, że ech, no i jeszcze trochę, a samo by ze mnie leciało – znowu mnie całował, obejmował ramieniem i tulił. Mnie łzy spływały same. On wziął moją twarz w swoje dłonie i zlizywał je. – Głupi, no mój pedałek nie płacz. --Wiesz tak mi było dobrze i chciałem byś wszedł we mnie. Chciałem ci oddać to co mi podarowałeś. Bardzo tego chciałem. Tak być twój, byś był we mnie najgłębiej, jak tylko można. Ja czułem, że jestem częścią ciebie. To było… no, nie wiem magiczne – patrzył na mnie i znowu całował. – Ja już nie dziewica i ty nie dziewica, a chłopy mają… no, dobry seks ze sobą. Może jak ty wróci z tego szpitala. To razem na przepustkę pojedziem, gdzie nie ma ludzi. Bo w lesie z tobą nie chcę. I ty całował moją dupę. Ja myślał, że ty mnie tym językiem wyrucha. Oj, to dobre było – czułem jak pąsowieję na twarzy. Co innego robić, a co innego słuchać, jak ktoś tak mówi poza łóżkiem. Było mi też żal, bo wiedziałem, że go okłamuję. Wiedziałem, że ...
... jeżeli plan wypali, to nie będzie wspólnej przepustki, lasu, niczego. Że go tu zostawię za dwa, trzy miesiące. Może listy będę wysyłał? Znowu chciało mi się płakać. Ile dni nam wspólnych tu zostało? Dzień, dwa, może trzy. – No, a ten szpital to jakieś w chuja walenie, co? Jakbyś miał te plecy tak chore, to byś mnie nie ruchał. – No… tak, wiesz to pomysł kapitana. Jak tam poleżę, to może mi służbę skrócą – powiedziałem, znowu go okłamując. W tych pięknych oczach, gasł żar, patrzył na mnie i tylko pomachał głową. – No to my idziem spać. Wstaliśmy, by dowlec się do łóżek. Kładłem się rozdarty z ciężkim sercem. Rano żartowaliśmy, Władek nic nie komentował. Niestety, koło dziesiątej przyszedł Jacek z plecakiem i moim płaszczem w ręku. – Zbieraj się ambulans czeka. – To dzisiaj? – spytałem zaskoczony. Powoli pakowałem swoje przybory toaletowe, szkicownik i ołówki do reklamówki. Kątem oka obserwowałem Rafała, odwrócił twarz w stronę okna. Żegnałem się z chłopakami. Na końcu z nim. Widziałem w jego oczach wilgoć, smutek, może żal. Tak chciałem go przytulić, pocałować, a tylko mocno i dłużej trzymałem jego dłoń w geście pożegnania. – Do zobaczenia Rafał, trzymaj się. – Ty też. Odwróciłem się i pokuśtykałem do wyjścia. Chciałem krzyczeć z rozpaczy, wiedziałem, że coś mi ucieka na zawsze, że będę żałował tego rozstania przez całe życie. W szpitalu spędziłem dwa miesiące. Po tym czasie trzymałem kopertę z epikryzą i zaleceniem: niezdolny czasowo do służby wojskowej, z odroczeniem na rok i ...