Olivia, Victoria - cz. III
Data: 19.06.2018,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: franko/domestico, Źródło: Fikumiku
... Chyba z Oliwią wrócimy do domu, bo ten wyjazd okazał się niewypałem – uzupełniła swoją wypowiedź z oznakami rezygnacji. – Nie myśl tak i nie rezygnuj tak szybko ze swoich planów – mówiąc to Robert uśmiechnął się do niej i pogłaskał ją delikatnie po jej dłoni. – Eee, dobrze ci tak mówić, bo nie znasz naszej sytuacji. W domu, poza nami dwoma, są jeszcze trzy siostry, które potrzebują ubrania, książek i zeszytów do szkoły, nie mówiąc o jedzeniu – mówiąc to, patrzyła na niego smutnym i poważnym spojrzeniem. Słuchając tego Robert również spoważniał i próbując się wczuć w jej sytuację, zrozumiał, jak bardzo ta młoda dziewczyna musi odczuwać ciężar odpowiedzialności za swoją liczną rodzinę. – Nie wiem co zaszło między wami, a waszym wujkiem, ale chciałbym ci powiedzieć Victorio, że będę chciał wam pomóc, na tyle na ile będę mógł. Spojrzała uważnie na niego, jakby chciała zapytać, jaki ma w tym interes i co w zamian oczekuje? Po chwili spuściła oczy i cicho powiedziała; – Robert, przecież nawet nas nie znasz i nie musisz nam pomagać. Jakoś sobie poradzimy; musimy sobie poradzić! – dodała stanowczym głosem. Widząc zmierzającą do nich kelnerkę, zamilkła. Obserwujący ją Robert, coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że Victoria nie tylko mu się podoba, ale wręcz wdziera się do jego podświadomości. Kelnerka postawiła na stole przed nimi szklanki, piwo, colę i keczup. – Czy lody podać teraz czy dopiero po pizzy? – zwróciła się do Roberta. – To jak dziewczyny? – zapytał swoje towarzyszki. - ...
... Lody teraz czy później, na deser? - Chyba na deser – odpowiedziała Victoria, a Olivia kiwnęła głową, że też tak myśli. – Prosimy więc lody później, na deser. – Dobrze więc – odpowiedziała kelnerka – lody na deser, a pizza będzie za około 20 minut – dodała i odeszła. Robert ponalewał do szklanek piwo i colę. Zaczęli popijać napoje. Victoria jako najbardziej spragniona, wypiła duszkiem prawie połowę piwa. Robert i Olivia pili znacznie wolniej, Robert ze szklanki, a Olivia przez rurkę. Przy stoliku na chwilę zapadła cisza. Po chwili Robert czując się zobowiązany do odpowiedzi po słowach Victorii, zaczął; - Victorio, może to co powiedziałem, wydało ci się dziwne i mogło wzbudzić twoje podejrzenia co do moich intencji. Ale bez obaw – próbował rozwiać jej zastrzeżenia i wątpliwości. – Widząc, że chce coś powiedzieć, powstrzymał ją gestem ręki i kontynuował dalej. – Pozwól, że dokończę. Pochodzę ze wsi, też z licznej rodziny, razem ze mną było nas sześcioro. Cztery dziewczyny i dwóch chłopaków. W domu naprawdę nie przelewało się. Bieda nieraz zaglądała do okien. Ojciec tyrał jak mógł, aby nam zapewnić przynajmniej jedzenie. Czasami nie starczało dla wszystkich. Chorowita matka bardzo często odejmowała sobie od ust ostatni kęs chleba, aby się podzielić z nami. Odeszła od nas, gdy ja miałem 11 lat. – Jak to odeszła? – wtrąciła się Victoria. – Zmarła, na raka wątroby. Ojciec przeżył ja tylko o trzy lata, a my wszyscy wylądowaliśmy w domach dziecka. Brat i jedna z sióstr też długo nie ...