Ponownie
Data: 12.03.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: freakow, Źródło: Pornzone
... moją dzidę zostaje nadziane coś wilgotnego i miękkiego. Czy to sernik? Rafał delikatnie kręci ciastkiem na moim żołędziu, jednocześnie liżąc i całując trzon kutasa. Uczucie jest nieziemskie! Aż podskakuję z nogi na nogę, ostatkiem sił powstrzymując się od jęczenia. Kobieta wstaje i zamierza odnieść mi brudną zastawę, ale gestem ją powstrzymuję. Zabiera swoje rzeczy i udaje się do wyjścia.
- Dziękuję bardzo. Do zobaczenia – żegna się z podejrzanym uśmiechem.
- Dziękujemy. Do widzenia i zapraaaaaa… - strzelam – szamy ponownie – dociągam ostatkiem sił, oddając się ogarniającym mnie spazmom.
Co za uczucie! Jakby kilka orgazmów na raz! Jezu, pierwszy raz, co takiego mi się zdarza! Ekstaza trwa i trwa. Matko! Czuję, że nasieniem zalewam wydrążoną przez Rafała dziurkę w ciastku. Na końcu łapie on jeszcze sztywnego członka i zlizuje z niego pozostałą spermę i okruszki. Z wrażenia opieram się głową o blat. Mam gdzieś, co kto sobie pomyśli. Rafał pozbawiony mojego członka wychodzi spod fartucha i wyciągając szyję całuje mnie w usta. A potem z tym samym głupim uśmiechem pokazuje mi czekoladową muffinkę, którą zdążył zwinąć pod moją nieobecność, z wydrążoną po środku dziurką i świeżym, mleczno barwnym nadzieniem.
- Mam – cieszy się jak dziecko i zajada.
I żeby nie było – za serwis w takim wydaniu zarobiłem pięć dychy z napiwków.
Doprowadzam się do porządku, Rafała udaje mi się wydostać spod kontuaru bez wzbudzania podejrzeń, a staruszki muszę kulturalnie wyprosić ...
... przed zamknięcie. Jeszcze pozmywać i zamieść podłogę, ale Rafał deklaruje, że mi pomoże. Humor go nie opuszcza. Chodzi dumny jak dzieciak, który pierwszy raz skorzystał z toalety. I kto tu mówił o braku spontaniczności? Mój kochany wariat. Ze wszystkim wyrabiamy się na tyle wcześnie, żeby wrócić do domu, zabrać rzeczy Rafała i jeszcze zjeść coś na mieście. Ale on nie chcę. Mówi, żebyśmy z mieszkania pojechali od razu na dworzec.
- Zwariowałeś, chcesz, żebyśmy sterczeli tam dobrą godzinę? Zasuszę sobie kanaliki łzowe, od takiej ilości płaczu. Wyschnę na wiór jak nic – skomlę jak pies oddawany do schroniska.
- Będzie dobrze, zaufaj mi – i kończy wypowiedź swoim markowym uśmiechem. Jak tu nie ulec?
Autobusem przemieszczamy się do centrum. Aż żałuję, że nie mogę go objąć zamiast trzymać się tych uświnionych pochwytów. Ale mam się hamować. „Zasady, pamiętaj – zasady”. I w ten magiczny sposób docieramy na dworzec. Na peronie wiatr gwiżdże złowieszczo, nie ma żywego ducha. Rafał zostawia bagaż w szafce w poczekalni. Co on wymyślił?
- Idę do kibla – mówi puszczając do mnie oko. I wszystko jasne.
Jurny się zrobił. Zaczynam się zastanawiać, czy dotrzymam mu tempa. Ale idę za nim. Nie zdradza się przez całą drogę. Jakby ktoś na nas spojrzał z boku to pomyślałbym, że Rafała śledzi jakiś gwałciciel. Na szczęście w podziemiach dworca jest większy tłok i nikt nie zwraca na nas uwagi. Tym bardziej zaskakuje mnie odwaga i ochota mojego lubego. Dopiero mówił, że się cyka, a już ...