Sesja fotograficzna - 8.
Data: 07.04.2020,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania
... się, po zakończeniu rozliczenia dosyła kolejne dokumenty, chociaż deklaruje, że to komplet. Natomiast wszystkimi konsekwencjami, czyli głównie ryzykiem złożenia rozliczenia do Urzędu Skarbowego po terminie, obciąża nas. Teraz takich osobników już nie miałam. Ten nie był stałym klientem. Skorzystał z naszej oferty, bo ktoś polecił mu nasze biuro. Pierwsze miesiące było jeszcze w miarę normalne, chociaż papiery przywoził coraz później, albo nawet po ostatecznym terminie, i wtedy zaczynała się „jazda”! Tym razem przyjechał osobiście, właśnie dzień po ostatecznym terminie dla niego, który wspólnie (!) ustaliliśmy i zrobił karczemną awanturę, kiedy usłyszał od pracowniczki, że możemy nie zdążyć z rozliczeniem jego dokumentów, bo jest ustalona kolejność ich opracowywania. Już czekają inni, którzy wywiązują się z terminów.
Kiedy zbliża się termin jakichkolwiek rozliczeń z US, nie mam żadnej rezerwowej ani dyżurującej osoby. Wtedy „wszystkie ręce na pokład” i każdy siedzi tak długo, aż zdoła rozliczyć swoich podopiecznych. Zdarzają się błędy, problemy z przesłaniem danych, pojawia się kłopot z interpretacją jakiegoś zarządzenia, bo jest sprzeczne z innym, na które powołuje się klient itd. Ktoś potrafi dosłać brakującą fakturę w dzień rozliczenia... Długo by wymieniać. Wtedy nawet ja nie zwracam uwagi, jeżeli kobiety przeklinają. Urzędowanie zaczynamy od ósmej rano, ale zdarza się, że część pracowników siedzi już od godziny siódmej. Muszą zdążyć. Pracownicy wiedzą o tym i zdarza ...
... się, że wychodzą, bez grama pretensji, nawet po godzinie 23. Rekordziści zmykają po północy, skoro termin mija po 23.59. Następnego dnia, wyjątkowo, pracują krócej: przychodzą później, biuro opuszczają wcześniej.
Maria, moja pracowniczka, starsza ode mnie, solidna i rzetelna, przypisana do tego „janusza”, po jego wrzaskach i epitetach nie wytrzymała i z płaczem wybiegła z pokoju. Pracownik, który wszedł, słysząc krzyki, powiedział mi, kiedy wspominaliśmy to zdarzenie, że byłam szara na twarzy, próbując uspokoić faceta. Odebrałam wszystkie papiery i powiedziałam, że może jutro je odebrać wraz z pokwitowaniem, a przed północą wyślę rozliczenie do US i innych urzędów. Przy tym „januszu” było sporo pracy, ale też sporo zarabialiśmy. Ale bez niego też nie zbankrutujemy. Asia, moja asystentka, odwołała kilka naprawdę ważnych spotkań, przepraszała i proponowała nowe terminy, a ja siedziałam nad jego dokumentami. Nawet nie przywoził ich uporządkowanych. No, cholera, pudło z papierami! Prawie godzina w plecy tylko na ich uporządkowanie. Wiedziałam, że to trochę potrwa. Może nawet dwie i pół godziny, a miałam jeszcze swoich klientów! Zbliżała się godzina 15.
Minęła godzina 20. Część osób nadal siedziała z nosami w fakturach. To właśnie był stan najwyższego skupienia: szelest kartkowanych dokumentów i stukot palców w klawiatury komputerów.
– Gdyby nie ten drań, już przed 18. wychodziłabym z pracy. I to po zaplanowanych rozmowach, rozliczonych klientach i wysłanych dokumentach do ...