-
Szybko i wściekle
Data: 16.04.2020, Autor: GokuBadBoy, Źródło: Lol24
... Stęskniłam się za tobą. - dziewczyna nie daje za wygraną, ładując się do środka. - Wybacz, ale nie jestem dziś w nastroju. Dziewczyna jest wyjątkowo namolna. Klęka przede mną rozpinając mi rozporek. - Kurwa. Dam jej to, czego chce i niech spierdala. – przebiega mi przez myśl. Po chwili, mój budzący się do życia kutas znika we wnętrzu jej czerwonych ust. Obciąga w progu, nie zważając na kamień posadzki, wbijający się jej w kolana. Pochłania go łapczywie. Jest w tym naprawdę dobra i chyba tylko w tym. Dyskusje z nią, pozbawione są jakiegokolwiek sensu. Blondyna dwoi się i troi, chcąc, by było mi dobrze. Jednak ja myślami jestem już na Ukrainie. Esther. To naprawdę piękna dziewczyna. Na myśl o niej mój kutas twardnieje, szczelniej wypełniając usta. - Dobra, dość tego. Łapię ją za włosy, wbijając twardego, jak stal kutasa wprost do przełyku dziewczyny. Posuwam ją ostro. Widzę, jak się dławi, zaskoczona moją brutalnością. Wystarcza kilka ruchów. Ciepła sperma zalewa jej gardło. Dziewczyna przełyka wszystko, wyraźnie z siebie zadowolona. - No, takiego cię lubię najbardziej. – uśmiecha się, oblizując wargi. – Nie zaprosisz mnie do środka? - Innym razem. – odpowiadam oschle. - Ale... - drzwi do mieszkania, zamykają się tuż przed jej nosem. Dziewczyna wali w nie pięściami, wydzierając się niemiłosiernie. - Nie jestem twoją dziwką! – krzyczy, kopiąc drzwi. – Ty skurwysynu, zasługuję na szacunek. - Zabawne, że o tym mówi. – uśmiecham się sam do ...
... siebie, pogłaśniając muzykę. Błoga rockowa cisza. Nazajutrz na lotnisku wita mnie deszcz. Kurewska pogoda. - Dzień dobry. - zwracam się do jakiegoś kolesia grzebiącego przy bagażach. - Dobry, dobry. - odpowiada mi, nawet na mnie nie spoglądając. - Panie dobry to on był kilka godzin temu, kiedy leżałem obok pięknej, nagiej kobiety. - wyrzuca z siebie potok słów. - Teraz odmrażam sobie tyłek, by te skurwysyny ze wschodu dostały swoje paczki. Uśmiecham się pod nosem. Wylewny gość. Życie go dopadło. - A pan do kogo? - w końcu się odwraca. - A no tak, no tak. - drapie się po brodzie. - Pan Bogacki mówił, że się pan zjawi. - patrzy na mnie, jak szpak w pizdę. - Nie wygląda mi pan na takiego, co to pomaga. - Tak wiem, wszyscy mi to mówią. - wzruszam ramionami. - Gdzie mogę usiąść? - Panie, gdzie pan chcesz. - śmieje się. - Nie licząc paczek, jest pan jedynym gościem. Wieczorem wchodzę do Odessy. To restauracja w Kijowie. Jewgienij zawsze załatwia tu swoje interesy. Weteran z Afganistanu. Spierdalał stamtąd z Armią Czerwoną, na długo przed pojawieniem się tam Jankesów. Kiedyś drobny złodziejaszek. Teraz handlarz bronią. Dorobił się na wojnie w Czeczenii. Rosjanin z dziada, pradziada, jednak nie miał problemu z tym, żeby sprzedawać obu stronom konfliktu. - Siadaj. - mówi do mnie. - Już zamówiłem. Poczekaj, tylko skończę rozmowę. Załatwia kolejne interesy. Jego rosyjski jest dla mnie zbyt szybki. Ledwo jestem w stanie wychwycić co trzecie słowo. - Masz ...