Swaty
Data: 03.07.2018,
Kategorie:
Klasycznie
Autor: Marta, Źródło: Fikumiku
... wyjęła czarne pończoszki z torebki. Najpierw przygotowywała je do założenia, a potem zaczęła je nasuwać na nogi. Ale jak ona to robiła! Z jakim ceremoniałem, pieczołowicie. Jakby celebrowała ten akt. Jakby wiedziała, że robi to na pokaz. Dla Zenona była to najbardziej erotyczna scena, jaką widział w życiu... - Panie Zenonie, czy pończoszki w czarnym kolorze, również pasują do mojej spódniczki? – mówiła trzymając się za materiał spódniczki i rozpościerając go szeroko. Mężczyzna gotów był rzucić się na nią... Czerń doskonale kontrastowała z łososiowym kolorem spódnicy. Ech tak dopaść ją. Wziąć pod siebie. Zadrzeć kieckę. I bez pytania ją brać! Za stołem Zenon był oszczędny w słowach. Starała się to nadrobić ciocia Jadzia. Opowiadała Marcie, jak z małorolnego chłopa doszedł do wielohektarowego gospodarstwa. Wynikało, że Zenon nigdy nie szedł na wsi za falą; kiedy była świńska górka, on wyprzedawał trzodę i odwrotnie – hodował świnie wtedy, gdy wszyscy sprzedawali, dlatego bogacił się, kiedy inni popadali w długi. Nigdy nie szarżował z kredytami i nigdy nie palił opon z Samoobroną. Mimo to i tak na wsi cieszył się autorytetem, bo nigdy nie odmawiał pomocy, za co mocno ganiła go matka, twierdząc, że „swoje zaniedbuje, żeby obcemu dopomóc”. Zenon jako pierwszy dawał pieniądze dla pogorzelców, gdy taką akcję prowadził proboszcz, ale nie tak jak inni, którzy chcieli, żeby ich nazwiska wyczytywano z ambony; Zenon robił to skromnie - anonimowo. Ale też szacunek plebana dla dobrego ...
... gospodarza był wielki, bo jego pierwszego zapraszał do rady parafialnej i do noszenia baldachimu nad monstrancją w Boże Ciało. Wieś nigdy nie zapomniała Zenonowi, jak wskoczył w ogień ratować dwoje małych dzieci w Borowem, choć ich ojciec sam się bał... Wszyscy też wiedzieli, że nikt we wsi nie ma startu z Zenkiem w zmaganiach na rękę. Że nie tylko jest silny, ale i zdrowy. Podobno nigdy nie był u lekarza. Opowieści Jadwigi zupełnie zmieniły wyobrażenia młodej nauczycielki o Zenonie. Zrozumiała, że nie jest wcale głupi, a jedynie niewykształcony; przez to, że w dzieciństwie umarł mu ojciec, jako podrostek miał gospodarstwo na swoich barkach. Wydał się jej nie tylko szlachetny, ale też bardziej interesujący i... przystojniejszy. Alkohol też tu zrobił swoje... Zaczęła go nawet podziwiać i zawstydziła się, że do tej pory dworowała sobie z niego. Poczuła się w powinności, żeby mu to jakoś zrekompensować... Ciekawe jak to by było znaleźć się w jego ramionach...? Wygląda na podochoconego... Ach, jak przyjemnie byłoby, gdyby zaczął się do mnie dobierać... - Panie Zenonie, my tak sobie tu „panujemy”... a może przejdziemy na „ty” i wypijemy bruderszaft? - A cego by nie, tać możem... - Zenonowi zaświeciły się oczka. Posmakuję sobie twoich usteczek! Masz takie ślicne, duże, mocno wymalowane! - Marta... - Głos kobiety zdradzał skrępowanie. Mężczyzna szybko wychylił kieliszek i bez ceregieli objął pannę. Podnieciło go to, że udaje, że ucieka z ustami. Ale nie było mowy, żeby jej odpuścił. ...