-
Gwałtowny sen Małgorzaty
Data: 10.07.2020, Autor: ErmonTwilight, Źródło: Lol24
Małgorzata położyła się, wtulając tyłem pod nagie ramię Mistrza. Zamknęła oczy i westchnęła. Próbowała znaleźć resztki zaległych snów. Tych, które przerywały promienie wschodzącego słońca. Mistrz nauczył ją zagłębiać się w centrum umysłu. Oddzielać duszę od ciała i wędrować nią po krainie podświadomości, uprzednio otwierając jej ciężkie wrota. Czuła, jakby odległość centrum, w którym znajdowała się główna jednostka świadomości, zwiększała się nagle stukrotnie. Niemalże widziała bezkres pól własnych myśli. Czasami wręcz czuła, jak wdrapuje się na bocianie gniazdo okazale zdobionej fregaty, płynącej przez ocean na pełnych żaglach i stamtąd wypatruje przygody. W przeciwieństwie do poranka, gdzie mgła snu opadając wolno oddaje pola świadomości, tak wieczorem ta sama mgła zasnuwała umysł miękkim szalem. Ocknęła się za drzwiami, zamykanymi z cichym skrzypnięciem. Jednak gdy odwróciła wzrok, ujrzała las. Najpierw niski młodnik, pełen dzikich świerków, sosen, dębów i brzóz, a tuż za nim gęsty bór, ziejący tajemniczym cieniem. Nie przelękła się jednak. Czuła obecność Mistrza, która w takich chwilach dodawała jej siły. Gdzieś w głębi duszy czując, że to tylko sen, ruszyła przed siebie wydeptaną ścieżką. Spojrzała w dół na jasne, gołe stopy i uśmiechnęła się. Unosząc kilka centymetrów nad ziemią nie czuła zmęczenia, ani też dotkliwie uciążliwych kamieni, które zwykle towarzyszyły bosym wycieczkom. Dotarła do jeziora i przystanęła na niewielkiej, piaszczystej plaży. Rozejrzała ...
... się i postanowiła zanurzyć nogi w krystalicznie czystej wodzie. Jej obawy, związane z temperaturą, zostały błyskawicznie rozwiane. Stopa zetknęła się bowiem z miłym ciepłem, nie do końca pasującym tak czystej wodzie. Usiadła na podmytym, obrośniętym trawą brzegu i z rozkoszą mrużyła oczy, bez celu wpatrując się w dal. Było przed południem, a słońce stało na niebie wysoko w żółtej barwie, dalekiej od wieczorowej czerwieni. Lekki powiew wiatru zabawił się z zawartością koszuli i sutki boleśnie nabrzmiały. Małgorzata przygryzła usta, zamykając na chwilę oczy. Uwielbiała ten stan. Błogi spokój spełnienia, przeplatający się z przeszywającymi dreszczami podniecenia. Oblizała wargi. Układające się płatami białe chmury, malowały na niebie erotyczne kształty. A może nie były perwersyjne, lecz fantazja Małgorzaty podsuwała magiczne znaczenie każdemu z obłoków? Postanowiła pójść dalej. Zwiedzić krainę snów, miast przebywać w jej jednym punkcie. Oddalała się od tajemniczego lasu i na chwilę straciła z oczu ścieżkę. Przymknęła powieki, a gdy otworzyła je ponownie, zobaczyła przed sobą wielką konstrukcję ze stali, unoszącą się nad wchodzącymi w ocean skałami. Falowane ściany budynku pokrywała pomarańczowa, matowa farba, zapewne rozmyta biegiem czasu. Podeszła bliżej, schodząc po piasku plaży, aż dotarła do ciemnych skał, broniących ostrymi brzegami dostępu do tego dziwnego miejsca. Znalazła się w cieniu, rzucanym przez zawieszoną na grubych palach konstrukcję i spojrzała w ...