1. Sesja fotograficzna - 5.


    Data: 24.07.2020, Kategorie: Mamuśki Autor: Tomnick, Źródło: SexOpowiadania

    ... miałam szczęście! Ktoś przypomniał sobie o mnie i zaczęłam dostawać drobne prace zgodne z moim wykształceniem. Różnym osobom robiłam obliczenia, studentom do ich prac licencjackich i magisterskich, nawet pisałam całe rozdziały. Opłacało się. Przygotowywałam analizy, rozliczałam też faktury. Wszystko „na czarno”. Czasami wpadła jakaś większa praca, nawet z uczelni, na umowę zlecenie. Wystarczyła znajomość obsługi kilku programów.
    
    *
    
    Rodzice w końcu dowiedzieli się o mojej sytuacji, sprzedaży auta, wyprzedaży ciuchów, zapożyczaniu się i systematycznie wspierali mnie drobnymi kwotami. Mimo wszystko starałam się unikać ich wsparcia. Nie miałam pojęcia, skąd brali pieniądze dla mnie. Przecież nie ze swoich emerytur!
    
    Nie doceniłam mojego taty. Mama przyznała, że wrócił do pracy. Teraz wykładał w prywatnej uczelni: więcej godzin za niższą pensję, ale przyjął. W państwowej zarobiłby więcej. Wiadomo: ‘trzynastka’, gwarantowane wynagrodzenie według „widełek”, ale tam już go nie chcieli.
    
    Dzieci również spokojnie przyjęły wiadomość o moim bezrobociu. Chyba wcześniej domyślały się, że nie jest tak fajnie, jak próbowałam to przedstawiać, a później zrozumiały, że czas prezentów i hucznych imprez urodzinowych oraz wyjazdów na wczasy minął. Żyliśmy z miesiąca na miesiąc. Ba! Z tygodnia na tydzień. Czasami nie wiedziałam, za co jutro kupię coś do jedzenia, ale jakoś żyliśmy. Teraz zadłużałam się tylko u rodziców i ciągle szukałam stałego zatrudnienia. Pomoc rodziców, ...
    ... chociaż dość skromna, była bezcenna! Miałam łzy w oczach. Wiedziałam, że nigdy nie zdołam im się odwdzięczyć.
    
    *
    
    Spotkałam się z Ewą u niej w domu. Akurat nikogo poza nami nie było. Wypiłyśmy kawę, zjadłyśmy kawałek jabłecznika. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, ale byłam przekonana, że miała szczególny powód, żeby spotkać się ze mną. Kiedy zapadło dłuższe milczenie, czekałam na jakiś znak gospodyni. Nie patrzyła na mnie. Spoważniała, a pusty wzrok utkwiła w ścianie za moimi plecami. Nie odezwałam się. Cierpliwie czekałam. Nie zanosiło się na nic przyjemnego. Bałam się, że zechce od razu zwrotu całej kwoty, którą jej spłacałam. Zaskoczyła mnie:
    
    – Lidzia, mam problemy zdrowotne. Nawet spore problemy. Lat też mi nie ubywa, a problemy zdrowotne coraz częściej i na różne sposoby dają o sobie znać. Przyplątały się różne choroby. Teraz kilka jednocześnie. Ot, taka kumulacja. Jak w totka. Tylko suma nie cieszy – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się smutno. Chwilę milczała. Westchnęła i popatrzyła gdzieś w bok. – Być może czeka mnie operacja, może dwie, naświetlania, chemia, rehabilitacja, sanatorium. Lekarze paru specjalności będą musieli to razem pouzgadniać – znowu zamilkła.
    
    Spokojnie, w milczeniu czekałam na dalszy ciąg. Domyślałam się, że to tylko wstęp.
    
    – Nie chcę puszczać firmy na sprzedaż. Tyle włożyłam w nią serca i pracy! Mąż ma swoją pracę i nie zna się na tym, a dzieci mają inne plany. Hm... I ten, no wiesz... Lidzia, poprowadziłabyś firmę? Aż się trochę ...
«1...3456»