-
Uległość - jest taka gra. Odcinek drugi.
Data: 10.08.2020, Autor: AnnaKowalska, Źródło: Lol24
... Obserwował tylko. Kiedy wreszcie Ada zauważyła efekty tej nierównej walki, na swojej stopie, odzyskała trochę wigoru. Zacisnęła mocniej rękę na linijce, upatrzyła sobie jedną czerwoną kreskę i zaczęła z upodobaniem wracać na ten sam ślad. Każde kolejne uderzenie było już precyzyjnie wykonane. Cieniutki kawałek drewna wrzynał się w chudą, drobną dłoń i można było odnieść wrażenie, że dotarł już do kości i to te kości zatrzymują go jeszcze w jej dłoni. Jednak nie wiadomo jak długo. Palce ciągle z determinacją wciskały się w linijkę. Postronny obserwator, miał pełne prawo odnosić wrażenie, że przegrają tę walkę. Że za chwilkę będą leżeć pojedynczo rozsypane wokół Ady stóp. Odcięte linijką z bukowego drewna. A ona nie przestawała. A Pan nie przerywał. Kolejne razy spadały na lewą stopę z zaciętością, jakiej sama się po sobie nie spodziewała. Zmęczyło ją to, ale ból był tak pożądany, nie umiała sobie go odmówić. Pięta wyglądała już jak stek z krowy Wagyu. Trzeba ponosić pewne koszta. Niemoc dawała jej się we znaki. Zaczęła dyszeć i jakby szlochać. Chociaż może nie szlochać, wściekać się i pokrzykiwać. Nagle przestała. Wszystko ucichło. Nie na długo. Ada niespodziewanie zmieniła rękę odwróciła się w druga stronę i chciała dalej wyżywać się na lewej stopie. - Dość! Ręka Ady znieruchomiała na chwilę w powietrzu. Potem wolno zaczęła opadać razem z linijką, ale już nie na pietę - na podłogę. Odwróciła twarz od monitora i klęczała tyłem do Pana. Po jej policzkach popłynęły łzy. ...
... Była Mu wdzięczna, że to przerwał. Chciała, bardzo długo chciała, żeby ją powstrzymał. A on bardzo długo jej pozwalał, masakrować kawałek własnego ciała. Ostatecznie jednak, uratował jej stopę przed amputacją, linijką z ciemnego, bukowego drewna. Czemu chciała ją amputować, nie było żadną wielką tajemnicą. - Wstawaj. I siadaj na miejscu. Ada oparła dłonie na podłodze. Potem ostrożnie oderwała od paneli prawą nogę i postawiła ją na stopie. Nadal podparta na rękach, uniosła lewą nogę i... Tego to już się nie dało zrobić ostrożnie. Podciągnęła kolano bliżej dłoni i zaczęła się podnosić, aby przyjąć postawę wyprostowaną. W międzyczasie, szybko otarła dłonią mokre policzki. Chwilę później stała na prawej nodze, lewą oparła o podłogę jedynie końcami palców. Niezdarnie kulejąc dotarła do krzesła. Ulokowała na nim pośladki i pełna zażenowania zerknęła w monitor. - Mów co to było. - Nie. Proszę Pana. - Ja cię nie pytam czy ty chcesz powiedzieć. Nie dalej jak pół godziny temu coś obiecywałaś. Przypomnieć? - Pamiętam. Proszę Pana. - Na pewno? - Bo mam od rana taki chaos w głowie. Nic nie wiem, niczego nie rozumiem. Nie wiem czy moje decyzje są słuszne. Nie rozumiem, co się ze mną dzieje. Do czego właściwie mam prawo. Do czego prawa absolutnie nie mam. Na tym świecie, nie ma absolutnie nikogo, komu mogłabym o tym powiedzieć. Jestem absolutnie pewna, że kiedy to wyjdzie na jaw spłonę na stosie społecznej hipokryzji. Nie mogę absolutnie nic sensownego wymyślić, ale ...