Marta i poświąteczne kolędowanie. Cz. I
Data: 27.09.2018,
Autor: Historyczka, Źródło: Lol24
... pomocy…
-Jesteście wspaniali chłopcy! Na pewno będę o was pamiętać. Jak tylko coś… to będę chętna poprosić was o jakąś pomoc… – kobieta uśmiechnęła się pokazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów.
„Zostałam sam na sam z NIM! Boże! Jakie to wspaniałe! Co zrobić, żeby przetrzymać go dłużej?!”
Marta zaproponowała księdzu obiad, a ten, co prawda z ociąganiem, ale się zgodził.
Z lubością obserwował krzątaninę kobiety, która gdy nakrywała do stołu i podawała posiłek, zawsze, miał przynajmniej takie wrażenie, wypinała się i nachylała, bardziej niż było trzeba.
Oczywiście, niezmiernie mu się to podobało. Miał tyle okazji, żeby znowu podziwiać jej zgrabną pupę… i dekolt. Wyobraźnia plebana pracowała intensywnie. Wyobrażał sobie Martę, jak się przed nim rozbiera… jak rozpina stanik uwalniając wielkie cyce… jak zsuwa przed nim majteczki, po czym rozkłada się na stole, ukazując zadbaną szparkę… „Idź precz! Duchu nieczysty!”
-Czy mogę podać coś na rozgrzewkę? – Marta patrząc prosto w oczy, uśmiechała się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
-Hmmm… ale ja wódki nie piję.
Marta posmutniała.
-Piję tylko coś mocniejszego!
-To się wspaniale składa! Bo mam od cioci przepyszną nalewkę! – kobiecie najwyraźniej zależało, żeby duchowny się rozluźnił.
Kilka głębszych zaszumiało w plebańskiej głowie, wzmagając zarówno podniecenie jak i odwagę.
-Mówiła pani o tym wykorzystywaniu przez mężczyzn…
„Ciekawe kto ją ostatnio zaliczył? I czy musiał się mocno postarać? Czy ...
... może była łatwa?”
-Cóż… mówiłam, że jestem zbyt naiwna… i zbyt łatwo daję się wykorzystywać mężczyznom…
„O tak! Takiej właśnie bym cię chciał! Żeby cię łatwo wykorzystać! Zaciągnąć do łóżka! Wziąć jak swoją! Wykorzystać…” – delektował się w myślach tym słowem.
-Jak mam to rozumieć? Wykorzystać? Kto panią wykorzystał?
Marta czuła, jak bardzo podnieca ją wyznawanie księdzu intymnych tajemnic.
A także granie „łatwej do wykorzystania” dziewczyny.
-Proszę księdza… trochę krępuję się o tym opowiadać… ale właściwie… przecież księdzu mogę… tak jak na spowiedzi…
„O tak! Pewnie że się krępuj! Ale opowiadaj! Opowiadaj jak nadstawiałaś się jakiemuś cwaniakowi.”
-Nie krępuj się córko… Dokładnie… jak na spowiedzi. - Położył delikatnie dłoń na jej kolanie chcąc ją uspokoić.
"Jaka miękka i jędrna zarazem... I jaki delikatny materiał pończoch"
-Ochhh... - dziewczynę aż przeszły dreszcze. A więc ON odważył się położyć rękę na jej kolanie. Jeszcze nigdy nie podnieciła ją tak ręka jakiekokolwiek mężczyzny...
-Więc… to był… sporo starszy mężczyzna… Przyjeżdżał… przywoził prezenty… prawił komplementy… ale tak naprawdę… dążył tylko do jednego…
„No pewnie. Doskonale wiadomo czego chciał! Bóg świadkiem, jak mu zazdroszczę!”
-Tak córko? – wpatrywał się w nią bacznie, zaciskając wargi. Czekał z niecierpliwością na to co wyzna.
-Cóż... chciał, żebym... - tak trudno mi to mówić... ale to przecież mówię księdzu... nastawał... żebym poszła z nim do łóżka...
- Tak ...