1. Marta i poświąteczne kolędowanie. Cz. I


    Data: 27.09.2018, Autor: Historyczka, Źródło: Lol24

    ... … i co się stało?
    
    "To musi działać na księżula! Pewnie wyobraża sobie, jak starszy mężczyzna, czyli ktoś w jego wieku… dobiera się do mnie…"
    
    -Cóż... bardzo na mnie napierał... ja oczywiście protestowałam... ale cóż mogę ja... biedna słaba kobietka...
    
    "Czyżby rzeczywiście wziął ją siłą? Biedna… słaba kobietka… Dlaczego to mnie tak podnieca?! Boże! Mój Boże… daj mi siłę wytrzymać…”
    
    -Rzeczywiście protestowała pani?
    
    „Ciekawe co by go bardziej podnieciło? Czy gdybym wyznała, że okazałam się łatwa i szybko mu dałam? Czy że opierałam się i zostałam wzięta siłą? Pewnie trochę to… trochę to… trzeba zagrać cos pomiędzy…
    
    -No cóż… tak sobie teraz myślę… że to moja wina… że opierałam się zbyt słabo… może uznał to za gest przyzwolenia?
    
    „O tak byłoby najsmaczniej! Gdybyś opierała się czysto symbolicznie… udając cnotkę… ale w gruncie rzeczy pozwoliła na rozpakowanie słodkiego prezentu… Ciekawe jak to przebiegało?!”
    
    -Jak mam to rozumieć…? Opierała… zbyt słabo…
    
    Marta poczuła, że coraz więcej frajdy daje jej takie przypieranie jej do muru. Wydobywanie z niej najwstydliwszych tajemnic.
    
    -No tak… bo właściwie tylko protestowałam… nie odpychałam go…
    
    Marta poczuła ogromną chęć dokładnego opowiedzenia MU całego aktu… wiedziała jak bardzo może to go rozpalić. Chciała tego. Wręcz pożądała.
    
    -Cóż… powinnam stanowczo odepchnąć jego rękę, kiedy wpychał mi ją pod spódnicę…
    
    Pleban przełknął ślinę.
    
    -Powinnam wyrwać się mu, kiedy chwytał mnie za biust…
    
    Marta, ...
    ... srodze rozpalona, bacznie przypatrywała się jak ksiądz zagryza wargi.
    
    -A zwłaszcza, gdy podciągał mi spódnicę do góry…
    
    Ksiądz dyszał.
    
    -Zatem… uległaś mu…?
    
    -Tak… uległam… Choć… protestowałam do końca… Ale… to i tak chyba moja wina…
    
    „Na pewno założyłaś taką samą krótką kieckę… pewnie jeszcze bardziej ochoczo łopotałaś rzęsami…”
    
    -Marto, wiem, żeś porządna niewiasta. Na pewno nie prowokowałaś go uczynkiem, czy strojem.
    
    -Ach… niestety… chyba na spotkania z nim zakładałam zbyt krótkie spódniczki… może to wywoływało w nim przekonanie, że jestem… łatwiejsza…
    
    Nauczycielka siedziała tak, że spódniczka podwinęła się i oczom plebana ukazały się szerokie koronki pończoch.
    
    - Czy według księdza nie powinnam chodzić w tak krótkich spódnicach jak ta?
    
    Ciężko przełykał ślinę. Cała jego postawa zdawała się wykrzykiwać: - O nie! Chodź dzierlatko wyłącznie w takich kusych kieckach! Niech moje oczy pławią się w tym widoku.
    
    Marta wyżej podciągała nogę. Odsłoniła nie tylko całe wyrafinowane zwieńczenie nylonów, ale też kawałek jasnego uda powyżej.
    
    Udała zaniepokojoną.
    
    -Ojej! Czyżby mi było widać koronkę pończochy?
    
    -Odrobinkę… - ksiądz wycierał perlisty pot z czoła.
    
    -Och… ale proszę księdza… czy to rzeczywiście tak mocno działa taki widok na mężczyzn? – droczyła się, niby nieświadomie.
    
    „Oj malutka! Tak działa, że, mimo żem stanu duchownego, rzuciłbym się na ciebie jak zbój!”
    
    -No cóż… owszem…
    
    Marta zaczęła zasłaniać spódniczką koronkę.
    
    Wyglądało to ...
«12...5678»